sobota, 8 lutego 2014

Rozdział II


Dla mojej najlepszej przyjaciółki pomimo tego, że pewnie nigdy tego nie przeczyta.
Bo po prostu jest.


Kolejne dni mijały bardzo spokojnie, wolno, jakby rozleniwiły się przez łaskoczące swoimi promieniami słońce i przyjemny, delikatny wietrzyk biegnący na cienkich nóżkach po błoniach, które w duecie stwarzały wspaniałą pogodę i poprawiały nastroje oraz spowalniały nawet tych najbardziej zabieganych, zapracowanych. Dla jednego z uczniów czas jednak szczególnie się dłużył, chociaż ten niemal błagał go o szybszy przepływ. Niestety, natura rządzi się swoimi prawami, taki już jej charakter, więc na nic zdały się te prośby.
Przez kolejne dwie doby po spotkaniu Katie pod Wielką Salą, Draco prawie w ogóle nie ruszał się z pokoju, nie licząc wyjść na lekcje oraz posiłki. Był niezwykle oszołomiony i zaskoczony powrotem dziewczyny, nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, zwłaszcza w Hogwarcie, i musiał przemyśleć sprawę jej nagłego pojawienia się. Ponadto nie chciał natknąć się na nią ponownie, bał się własnej reakcji na taką konfrontację. Czuł się w końcu winny za to, co ją spotkało. Bez względu na to, co sam sobie próbował wmawiać.
W dodatku musiał się poważnie zastanowić nad tym, jak powinien postąpić dalej. Już niedługo Śmierciożercy mieli wtargnąć do zamku, a jego zadanie wciąż czekało niewykonane. Szafka Zniknięć jak była zepsuta, tak wciąż nie działała, a Dumbledore ciągle żył i miał się dobrze pomimo tego, że misją chłopaka było zabicie go. I chociaż magicznego mebla faktycznie nie potrafił naprawić i porażka nie wynikała z niechęci Draco do sprawy, to dyrektor szkoły egzystował jeszcze tylko dzięki jego zwyczajnej dobroci. On nie byłby w stanie uśmiercić niewinnego człowieka czy w ogóle kogokolwiek, a już na pewno nie z zimną krwią. To dlatego bawił się w podstępy typu zatruty miód pitny lub naszyjnik z klątwą, przez które cierpiały osoby postronne. Wbrew pozorom chłopak nie był zły, ale zwyczajnie zagubiony w świecie opanowanym przez Voldemorta. Co nie znaczy, że umiał się do tego przyznać choćby przed samym sobą.
Ignorowanie Blaise’a — czyli jeden z priorytetów Draco — przychodziło mu przez ten czas bez żadnego trudu. Umysł Malfoy’a zaprzątało coś zgoła odmiennego od obmyślania pokrętnych odpowiedzi dla przyjaciela, więc w końcu Zabini odpuścił, widząc brak zainteresowania, z jakim chłopak patrzył na świat. Stało się tak dokładnie po jednej z prób nawiązania kontaktu.
Była już późna pora, dawno temu zapadł zmrok, a Filch zacierał ręce z nadzieją, że uda mu się tej nocy dopaść jakiegoś niegrzecznego ucznia na “nielegalnym” myszkowaniu po szkole. Draco nie spał (ostatnimi czasy miał kłopoty z zaśnięciem — koszmary męczyły go już od dawna, noc w noc) i myślał o tym, jak sprawić, aby jego problemy rozwiązały się raz na zawsze. Wtem znienacka dorwał go, niczym kot na polowaniu, Blaise.
 — Człowieku, czy ty wiesz w ogóle, co się dzieje na świecie? — zapytał z naganą w ciemnych oczach.
  — Jakim świecie? Co mnie może w ogóle obchodzić świat?
 — Nie wiem. Ale jestem pewien, że to cię obejdzie. Jeśli Gryfoni wygrają z Krukonami następny mecz, czyli ten za dwa tygodnie, co najmniej trzystoma punktami, dostaną Puchar — powiedział, mając nadzieję, że ta informacja wzruszy kumpla. Ten tymczasem siedział wciąż z głową w chmurach.
 — Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! — krzyknął zirytowany. Przyjaciel mu nie odpowiedział, nawet go chyba nie zauważył. To zaważyło na tym, że Blaise dał mu wreszcie upragniony od dawna spokój.
Od tego momentu chłopcy nie odezwali się do siebie nawet słowem, a w dormitorium panowała idealna cisza. Albo raczej względna cisza, ponieważ z Pokoju Wspólnego dochodziły podniecone głosy innych uczniów Slytherinu niezachwyconych wieścią o aktualnych wynikach poszczególnych domów w quidditchu.
*
Trzeciego dnia chłopak znów udał po lekcjach do Pokoju Życzeń i próbował naprawić Szafkę Zniknięć. Praca szła mu tym bardziej opornie, że jego myśli ciągle błądziły wokół Katie. Nie mógł przestać zastanawiać się nad tym, co się teraz stanie, czy dziewczyna jednak coś pamięta. Głowił się nad tym cały czas, ale żadna sensowna odpowiedź nie przyszła mu z pomocą.
Nienawidzę tego zagraconego miejsca i tego starego rupiecia, bo sprawiają mi tyle kłopotów. Nienawidzę Bell, bo prawie przeze mnie umarła i dlatego też, że wciąż żyje. Nienawidzę Blaise’a, bo próbuje mi pomóc, a ja nie mogę z tej pomocy skorzystać. Nienawidzę Pottera, bo to przez niego Czarny Pan wywołuje tę całą wojnę. Mógł umrzeć jako dzieciak, a nie żyć za wszelką cenę i zgrywać wielkiego bohatera, cudownego wybrańca. Nienawidzę samego siebie, bo nie potrafię nawet naprawić kupy desek i dlatego, że jestem taki słaby. Słaby!
Draco z każdą chwilą tracił nad sobą panowanie. Był na granicy wytrzymałości psychicznej i zaraz miał ją przekroczyć, spadając w głęboką odchłań depresji. Takich trudności nie miał jeszcze nigdy w życiu i zdawał sobie z tego sprawę doskonale. I pomimo wielkiej chęci wykazania się przed Voldemortem dla obrony siebie oraz rodziny słabo mu wychodziło wszystko, za co się zabierał. Przynajmniej jeśli chodziło o powierzone mu zadania.
Kopnął z bezsilności w stare, trzeszczące, drewniane krzesło, którego siedzenie i oparcie obite były miękkim, grubym materiałem w geometryczne wzory. Co dziwne, nie posypało się z niego nawet trochę kurzu.
Czyżby nowy nabytek Pokoju Życzeń? A może nie tylko ja regularnie tu przebywam?
Nagle Draco usłyszał cichy szmer. Przez moment wydawało mu się, że tylko się przesłyszał, jednak dźwięk się powtórzył z jeszcze większym nasileniem. Ktoś był w środku.
No nie! Teraz już naprawdę po mnie. — Myślał rozgorączkowany, rozglądając się w poszukiwaniu sensownej kryjówki dla siebie. Nie zdążył. Echo kroków rozległo się tuż za najbliższą ścianą rzeczy porzuconych w tym miejscu.
Zaczął pomstować na swoją głupotę. Sam siebie zwyzywał od najgorszych za to, że postanowił nie stawiać więcej Crabbe’a ani Goyle’a na straży. A przecież pomimo tego, że irytowali go strasznie, zapewniali mu jako takie bezpieczeństwo. Po wypiciu Eliksiru Wielosokowego zamieniali się w małe dziewczynki i ostrzegali go przed czyjąś obecnością hałasem (zazwyczaj upuszczonej wagi).
Zachowawszy szczątkową trzeźwość myślenia, chłopak zakrył wielką płachtą Szafkę Zniknięć (nie obyło się bez tumanów kurzu), a następnie przybrał na twarz maskę człowieka niewinnego. Nie miał pojęcia, kto też może się skradać, jednak wolał zachować wszelkie środki ostrożności.
Zza rogu wyłoniła się postać odziana w czarną szatę. Na piersi naszyte miała godło Gryffindoru.
Gdyby było to fizycznie możliwe, szczęka Draco opadłaby z łoskotem na zimną posadzkę. A skoro możliwość taka nie istniała, chłopak po prostu zaczął wpatrywać się w dziewczynę wzrokiem pełnym zdziwienia, niedowierzania i wściekłości w jednym.
Dlaczego ona a nie ktokolwiek inny? — pytał sam siebie, nie widząc sensu w szukaniu odpowiedzi i kręcąc w duchu głową na marne poczucie humorów losu i opatrzności, które postawiły ją na jego drodze...
 — Co tu robisz, Bell? — powiedział szorstkim głosem, przywołując na twarz wyraz pogardy, pomimo wszystkich uczuć, jakie chciały nad nim zapanować, przejąć kontrolę nad czynami. Nakładanie masek było czymś, w czym był jednym z najlepszych. Rozwijał w sobie tą umiejętność od zawsze, udając bezuczuciowego drania, więc nie miał już z tym żadnych problemów.
 — Stoję, oddycham. O co pytasz? — odparła błyskotliwie. Katie zawsze była nie tylko inteligentną czarownicą i dobrą ścigającą, ale również mądrą kobietą i pomimo tego, że obecność Ślizgona w tym miejscu nieco zbiła ją z tropu, potrafiła wymyślić ripostę bez kłopotu. Gryfoni doskonale wiedzieli, że w dyskusjach nie mają z nią szans. Dlatego zazwyczaj nie dyskutowali, jeśli nie było takiej potrzeby.
 — Och, nie przemądrzaj się, tylko spadaj stąd.
 — Nie mam zamiaru. W tym miejscu może być każdy, jeśli tylko wie, jak trafić. Skoro przeszkadza ci moje towarzystwo, sam wyjdź.
  — Daj spokój. Ja mówię poważnie. Czego tu szukasz?
 — Tamtego krzesła. — Wskazała drobną dłonią mebel, który moment wcześniej kopnął chłopak.
Taka prosta, zwyczajna odpowiedź wstrząsnęła Ślizgonem. Nie tego się spodziewał. Oto stała przed nim dziewczyna, którą prawie zabił kilka miesięcy temu i tak po prostu nie dawała się zbyć czy wyrzucić z pomieszczenia, twierdząc, że szuka jakiegoś zwyczajnego krzesła. I nawet jeśli nie wiedziała, kto był winny jej bólu, mogłaby się zachować inaczej, normalniej — przynajmniej Draco tak uważał. Chociaż sam nie był pewny, jakie zachowanie byłoby w takiej sytuacji normalne.
 — Aha. Hm… No to… Muszę już iść i tobie też radzę, zaraz będzie cisza nocna — wydukał zdumiony. Ta dziewczyna kompletnie go rozbroiła.
 — Tak, wiem. Przyszłam tylko odłożyć książkę, zaraz idę.
Katie położyła starą, rozpadającą się książkę na krzesło. Chłopak rozpoznał w owym woluminie starą księgę, którą niedawno sam przeglądał.
Nawet nie chcę wiedzieć, po co Bell była taka książka. Ona jest gorsza od tej całej Pomyluny z Ravenclaw.
 — A więc… idziesz już? — zapytał z nadzieją, pokazując bladą ręką w kierunku drzwi. Katie skinęła tylko w odpowiedzi głową, wprawiając brązowe, niemal czarne włosy w ruch.
Ona jest na prawdę dziwna. Drugiej takiej nie ma chyba na świecie. To pomyślawszy, wyszedł za Katie z pomieszczenia. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie wda się z nią w jakąkolwiek dyskusję. Bo zwyczajnie nie potrafił spojrzeć jej w oczy z myślą, że ona nie wie, przez kogo omal nie znalazła się w grobie. I jeszcze w dodatku nie było możliwości, aby nie znała odpowiedzi na jakąkolwiek zaczepkę, co od razu stawiało chłopaka na przegranej pozycji. A on nie lubił przegrywać.
*
 — Draco! — Malfoy usłyszał za plecami głośne wołanie, które rozbrzmiało echem po niemal pustym korytarzu. Nawet nie musiał się zastanawiać, skąd zna ten głos, słyszał go już wiele razy w ciągu całego życia.
Zaczął podejrzewać, że to jego kara za złe uczynki, taka forma piekła, z którego nie istniało żadne wyjście — najpierw Katie, która znajduje się wszędzie, teraz on.
 — Czego chcesz, Blaise? — zapytał. Nie zatrzymał się, nawet się nie odwrócił, więc Zabiniemu nie pozostało nic innego, jak do niego podbiec.
 — Czego ja chcę? Czy ty już nawet nie poznajesz swojego najlepszego przyjaciela?!
 — Daj spokój, nie mam teraz czasu.
 — Zacznijmy od tego, że ty w ogóle nie masz na nic czasu. W nauce idzie ci ostatnio równie dobrze co Wesleyowi, kiedy Granger mu nie pomaga. Opuszczasz treningi, nawet w meczach nie brałeś udziału. Dzięki temu znaleźliśmy się daleko w tyle w walce o Puchar. Nie wspomnę już o tym, jak traktujesz mnie — swojego najlepszego przyjaciela, jak dotąd myślałem. Wychodzi na to, że się myliłem. — Blaise wyrzucił z siebie wszystko na jednym wydechu i już chciał odejść wściekły, kiedy poczuł na barku dłoń kumpla.
 — Naprawdę nie mogę ci nic powiedzieć, nie rozumiesz? Ja tylko próbuję trzymać cię z daleka od tego wszystkiego, od moich problemów i od NIEGO. Ty też byś tak postąpił, gdybyś był na moim miejscu. Właśnie teraz okazuję się prawdziwym przyjacielem. Bo nie wplątałem cię w to wszystko, nie siedzisz w tym bagnie. Nie rozumiesz tego?
Chłopak się nie odezwał. Skinął tylko głową na znak, że usłyszał, a na twarzy pojawił mu się cień uśmiechu, który Draco odwzajemnił. Słowa nie były im już potrzebne, aby dojść do porozumienia. Obaj pojęli coś ważnego — Draco wiedział już, że przyjacielowi może powiedzieć wszystko i ma w nim wsparcie, a Blaise zrozumiał, iż musi być bardziej wyrozumiały dla kumpla, który prawdopodobnie przechodzi najtrudniejszy okres w swoim życiu. I to wystarczyło, aby dawna zażyłość powróciła, a nawet nasiliła się. Bo przyjaźń nie ginie łatwo niczym człowiek potraktowany Avadą Kedavrą, ona żyje bez względu na wszystkie trudności, a zabić ją może jedynie nienawiść, która niszczy wszelkie pozytywne uczucia.
*
Katie siedziała w swojej sypialni razem z Leanne, która była jej najlepszą przyjaciółką już od pierwszego roku w Hogwarcie. Od kilku minut rozmyślała o sytuacji, która miała miejsce w Pokoju Życzeń.
Draco Malfoy zachowywał się tak dziwnie. On jest jakiś… inny. Ciekawy. Fajnie by było odkryć tajemnicę jego osobowości. Zaintrygował mnie.
Ta dziewczyna nigdy nie miała oporów przez znajomościami z innych domów. Nawet jeśli ich członkami byli ludzie z pozoru wredni, małostkowi i wywyższający się. Bo ona wiedziała, że pozory mylą, a szufladkowanie ludzi nie jest dobrym pomysłem. I potrafiła ujrzeć szarości tam, gdzie inny zauważali tylko czerń i biel.
 — Hej, Katie, słuchasz mnie? — zapytała Leanne, machając pannie Bell ręką przed oczami.
 — Przepraszam, Lea. Zamyśliłam się po prostu. Mogłabyś powtórzyć?
 — Nie, nie mogłabym — odpowiedziała z uśmiechem czającym się na ustach.
 — Gadaj — rozkazała Katie, po czym uderzyła przyjaciółkę jaśkiem w głowę.
Po krótkiej wojnie na poduszki pełnej śmiechów i krzyków dziewczyny uspokoiły się i z powrotem usiadły na łóżku Leanne.
 — Mówiłam, że słyszałam od Parvati, że ta usłyszała od Lavender, która słyszała to podczas jednej z rozmów Rona, jej byłego chłopaka, z Harrym, że ten naszyjnik, przez który… no wiesz…
 — Przez który omal nie umarłam — przerwała dziewczynie Katie, śmiejąc się przy tym.
 Lea wciąż nie mogła przyzwyczaić się do takiego słowa jak “śmierć” i temu podobnym. Uważała się za winną krzywd przyjaciółki, ponieważ, jak sama myślała, mogła ją uratować, nie pozwolić jej nawet trzymać tego naszyjnika, a przez kłótnię, którą sama wywołała, Katie trafiła do Munga.
 — No właśnie. No to Harry podobno uważa, że za sprawą naszyjnika z opali stoi Draco Malfoy. Chłopak jest z szóstego roku, to uczeń Slytherinu i podobno jego rodzice są Śmierciożercami…
 — Daj spokój. Nie wierzę w to, że to on mógł mi dać ten naszyjnik. Poza tym przecież dostałam go w damskiej toalecie.
 — Ja tylko mówię, co słyszałam. Nie wydaje mi się, żeby Harry się mylił albo celowo kłamał. Pamiętasz jak byłyśmy w piątej klasie i on uważał, że Sama-Wiesz-Kto się odrodził? Nikt mu nie uwierzył, a jednak miał rację i teraz wszyscy odczuwamy tego skutki. Więc ja już na prawdę nie wiem, co o tym myśleć. A ty jak uważasz?
 — Uważam, że tamten chłopak nie jest zły. I nie miał żadnego powodu, aby wyrządzić mi krzywdę. Rozmawiałam z nim zaledwie kilka razy w życiu. Jesteśmy sobie obcy.
W ten sposób Katie zakończyła temat Draco Malfoya. I chociaż wciąż była pewna swoich słów, to Leanne nie mogła nie zasiać w niej ziarna niepewności, które miało odtąd kiełkować w niej nieustannie. I tylko od niej zależało, czy pozwoli rosnąć temu kiełkowi, czy wyplewi go razem ze wszystkimi wątpliwościami.

14 komentarzy:

  1. Nareszcie jakieś opowiadanie z Draco w roli głównej, które nie jest dramione, a Malfoy nie jest casanovą i ma uczucia i myśli o innych.
    (czemu ja nie wpadłam na pomysł, żeby napisać takie ff?!)
    Strasznie mi się podoba i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jak wspomniała wcześniejsza czytelniczka nie ma też tego "smoka" i tego "diabła" (chyba tak nazywają Blaise aŁtoreczki), co się bardzo chwali :)
    Pozdrawiam,
    Twoja nowa największa fanka,
    Mimoza.

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. Ładny szablon!
    P.S.2. Obejrzałam zakładkę "Czarna Pani" i czułam się jakbym czytała o sobie!
    P.S.3. Rocznik '99 ? Ja niestety '00 :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych słów, aż się uśmiecham do ekranu jak głupia, czytając, że komuś się to opowiadanie jednak podoba.
      I dlaczego niestety? Co za różnica, który rocznik, to tylko puste cyferki. ;)
      Pozdrawiam,
      Ap

      Usuń
    2. Ja też uwielbiam czytać komentarze skierowane dotyczące moich wypocin, więc wiem jakie to przyjemne uczucie widzieć, że komuś opowiadanie się podoba, dlatego staram się komentować, chociaż nie zawsze udaje mi się wydusić coś konstruktywnego :(

      Po pierwsze mam ogromny sentyment do liczby 9, a w 1999 są aż 3 :D;
      Po drugie ludzie z mojego rocznika (przynajmniej ci, których znam) są po prostu do bani, a Ci o rok starsi wydają się być o wiele milsi.

      Przepraszam za wszystkie ewentualne błędy, ale mózg jakiś czas temu wypłynął mi nosem i uszami i do tej pory nie wrócił.

      mimoza.

      Usuń
  3. Wchodzę sobie, żeby zobaczyć na szablon, bo wcześniej odwiedzałam Twojego bloga na telefonie iiii okazało się, że blogger menda jedna zjadł mi komentarz ;c a był taki piękny i długi. Tyle rzalu i bulu.
    Podoba mi się to, co piszesz. A nawet bardzo podoba ;)
    Twoja Katie jest świetna. Prawie taka jak ja xD a jej odpowiedź w Pokoju Życzeń była bezbłędna.
    Weny, duuużo weny <3
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Taki wielki uśmiech na mej twarzy wywołał. Katie jest zajebista. Bo trochę ją wzoruję na sobie. xD A resztę tworzy kosmiczna wyobraźnia. :D
      Tulę,
      Ap

      Usuń
  4. Ojej, mam zaległości ;)
    Świetny rozdział, a Draco wspaniały... Tak go sobie wyobrażałam... Nie wiem, co jeszcze napisać, biorę się za czytanie rozdziału trzeciego! :)
    Pisz, pisz jak najwięcej
    Vanessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. :)
      Czytaj, czytaj, miłej lektury. ;)
      Pozdrawiam,
      Ap

      Usuń
  5. No i kolejny rozdział za mną :3
    Szczerze Ci powiem, że poprzednie dwa bardziej mi się podobały. Nie chodzi o to jak piszesz, ani co piszesz, bo pod tym względem jest równie dobry, co poprzednie. Chodzi po prostu o moją mało dziewczęcą naturę i to, że jestem mało wrażliwa na takie "podchody". Katie broni Draco, on czuje się głupio.
    *Malfoy z poczuciem winy* - czy ja coś przegapiłam? xD
    Co do stylu nie mam zastrzeżeń, treść jak już wspomniałam dobra, naprawdę. Ładnie wybrnęłaś opisując uczucia blondyna *.*
    Ojeju, ja go tak uwielbiam :>
    No nieważne, nie bedę Ci wypisywać moich miłosnych wyznań pod adresem Draco xD Pogartuluję jeszcze riposty Katie i tego, iż skupiłaś się na bohaterach drugoplanowych, co jest według mnie naprawdę ciekawą koncepcją.
    Lece czytać :3
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do mnie:
    http://yaoi-tomarry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw pod względem błędów - "Zaintrygował mnie.". Razi mnie fakt, że wszystkie ostatnie akapity są w trzeciej osobie, a tu nagle takie zdanie w pierwszej. Mogłabyś zmienić w tym miejscu czcionkę na kursywę i byłoby okej. :D
    Poza tym... Katie w Pokoju Życzeń. Nie wiem, czy mi się podobał ten pomysł. Wszystko wygląda tak, jakby dziewczyna go śledziła czy coś... XD Poza tym wszystko w najlepszym porządku.
    Pisz dalej!

    Pozdrawiam.
    [rose-z-ravenclawu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu ktoś pamięta, jak wygląda i zachowuje się Malfoy! Za każdym razem, kiedy widzę autoreczki opisujące Draco jako superprzystojnego casanovę, mam ochotę kogoś skrzywdzić.
    Zapomniałam wcześniej napisać, że masz świetny szablon:)

    Tutaj: "Wtem znienacka dorwał go niczym kot na polowaniu Blaise." powinno być: "Wtem znienacka dorwał go, niczym kot na polowaniu, Blaise." - "niczym kot na polowaniu" to wtrącenie :)
    Jedno czego mi na razie brakuje to opisów Hogwartu. Wiem, że chyba wszyscy czytający ff potterowskie znają Hogwart na wylot, ale opisy zamku, znikających schodów, Irytka itp dają opowiadaniom magiczną atmosferę:) To taka mała sugestia, generalnie bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc bedzie związek z Katie Bell.. Przyznam się, że nie przepadam za tym połączeniem, a mowiąc jaśniej nie przepadam za żadnym, w ktorym Draco nie jest z Hermioną :D jednak skoro już zaczęłam czytać to przebrnę przez resztę rozdziałów :) co do notki, piszesz dobrze, jednak niektóre zdania są zbyt długie według mnie. Idę czytać kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, żałuję, że dopiero wchodzę! Nie miałam czasu, potem nie miałam internetu, a teraz... no chce mi się klnąć. Po prostu genialne, piszesz tak, jakby... to było inne spojrzenie na świat opisany przez Rowling. No po prostu świetnie ;). Nie ma już co pisać, bo mi jeszcze w samozachwyt wpadniesz xD.
    Nic do krytykowania, tylko jedno zdanie mi nie pasuje. Konkretnie, cytuję:
    Ta dziewczyna nigdy nie miała oporów przez znajomościami z innych domów.
    Ja bym to zmieniła, bo mi coś stylistycznie nie pasuje (pomijając literówkę, ale to się wszystkim zdarza). Np.
    Ta dziewczyna nigdy nie miała oporów przed znajomościami z mieszkańcami innych domów.
    A ten tekst jest cudny, po prostu... brak mi słów:
    Bo przyjaźń nie ginie łatwo niczym człowiek potraktowany Avadą Kedavrą (...).

    To by chyba było na tyle =).
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakłopotany Malfoy-bezcenny widok.
    Bardzo podobała mi się ich rozmowa,fajnie,że nie sprawiłaś,że Katie jest pustą idiotką itp.
    Lecę dalej !
    Layls

    OdpowiedzUsuń