niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział IV

Dla J. K. Rowling.
Stworzyła świat wspaniały i tak idealnie nieidealny,
że sama chętnie bym w nim żyła.
Dla tych, którzy czekali.


Kolejne dni nie przyniosły niczego nowego, a przynajmniej niczego dobrego. Po Pozbądź Się Szkód, Zanim Wyjdą na Jaw — Zaklęcia Reperujące w ręce Draco trafiły jeszcze trzy książki o podobnych tytułach i treści. Jednak żadna nie okazała się być w jakikolwiek sposób pożyteczna czy wyjątkowa (w dużej mierze powtarzały się w nich podobne zaklęcia i sztuczki magiczne). Chłopak przez tydzień chodził z tego powodu zły, nie dało się z nim porozmawiać, warczał na każdego. Nawet Blaise tym razem okazał się bezsilny, jeśli chodziło o pocieszenie Dracona, chociaż próbował nie raz.
 — Hej! Co jest? — zagadnął Zabini w czwartkowy wieczór, licząc na poprawienie humoru kumplowi. — Czyżby Weasley znowu ci dogadał? — Uśmiechnął się szeroko, jednak gdzieś w wyrazie jego twarzy czaiła się niepewność sygnalizująca, że naprawdę się martwi.
 — Bardzo śmiesznie, naprawdę. Masz z czego żartować — odburknął Draco, a mina jeszcze bardziej mu zrzedła na wspomnienie lekcji eliksirów.
 — Daj spokój. Wiesz, że jestem po twojej stronie. — Poklepał go po ramieniu, a jakaś czwartoklasistka odeszła oburzona, ponieważ potrącił ją łokciem.
 — To przymknij się i daj mi pomyśleć. Na Slytherina! Zajmij się czymś pożytecznym i nie przyczepiaj się do mnie jak przypalony eliksir do kociołka.
 — No cóż… Ja tam wolę, kiedy eliksir przywrze do dna, niż kiedy eksploduje wprost na mnie. Ale oczywiście jak uważasz…
 — Na gacie Merlina! Blaise, zachowujesz się gorzej niż jakiś durnowaty Gryfon. Spadaj na bijącą wierzbę.
 — A ty odpowiadasz mi niczym pierwszoroczny Puchon.
Rozmowa trwała jeszcze w tym samym tonie przez kilka minut, po czym Blaise skapitulował i powrócił do pisania eseju dla Snape’a. Nauczyciel obrony przed czarną magią zażyczył sobie, aby prace “były perfekcyjne, pisane z pasją i uczuciem”. Okazało się to być idealnym obrazem jego czarnego humoru, biorąc pod uwagę, że zadanie było na temat czarnomagicznych zaklęć, które rzucone na kogoś wiele razy pozbawiają wszelkich uczuć, emocji, jakby wysysały duszę niczym dementorzy - przerażający strażnicy Azkabanu.
Dodatkowo podły nastrój Draco potęgował fakt, iż Harry Potter próbował go śledzić. Odkrył to pewnego wieczoru, kiedy zaniepokoiło go szuranie butów dochodzące zza drzwi, które nie zniknęło po chwili, tak jak zwykle się działo, gdy ktoś po prostu przechodził obok. Wypowiedział homenum revelio, wykonał energiczny ruch różdżką i okazało się, że jego niepokój był zasadny. Dzięki zaklęciu mógł być pewny, że do Pokoju Życzeń chciał się dostać Potter, który niemiłosiernie go irytował już od pierwszej klasy. Draco nie wiedział skąd, ale Gryfon znał jego tajemnicę, a przynajmniej coś przeczuwał. Bo trudno było uwierzyć, iż nagle poczuł palącą potrzebę znalezienia się w akurat tym miejscu od tak. Jego czyny musiały być czymś lub raczej kimś uwarunkowane.
*
Zbliżała się pora kolacji. Draco siedział w Pokoju Życzeń i błagał w myślach Salazara, aby ten zesłał mu jakikolwiek sprytny pomysł, który go uratuje. Na próżno.
Chłopak czuł się gorzej niż kiedykolwiek — bezsilność sprawiała, że zaczął się pogrążać w rozpaczy. Znowu.
Spoglądał z wściekłością na Szafkę Zniknięć i co chwilę uderzał z pięści w pierwszy przedmiot, jaki mu się nawinął. Nawet nie patrzył, co niszczy. Nie obchodziło go, że rani rękę. Miał wszystko gdzieś.
Kopnął ze złością w szafkę. Już po chwili prawie biegł korytarzem siódmego piętra. Schody pokonywał po dwa na raz. Przeskoczył trzy ostatnie wielkim susem i już po chwili z impetem wpadł do łazienki chłopców na szóstym piętrze, zatrzymując się dopiero przy umywalkach. Zatłukł ręką w lustro, sprawiając, że pękło wzdłuż. Odkręcił zimną wodę i chlusnął sobie w twarz. Ulga była wielka.
 — Dlaczego płaczesz? — usłyszał za plecami wysoki, piskliwy głos. Obrócił się błyskawicznie, wyciągając różdżkę zza szaty. Stała za nim Jęcząca Marta, duch dziewczyny, którą zabił bazyliszek mieszkający niegdyś w Komnacie Tajemnic. Oczywiście ten sam, którego w drugiej klasie pokonał Potter, a jakże!
Poleciała w stronę kabin.
 — Powiedz mi, dlaczego płaczesz — poprosiła jeszcze bardziej piskliwym głosem. Dopiero teraz zorientował się, że po bladych policzkach faktycznie ciekną mu łzy wściekłości i bezsilności i mieszają się w wodą, którą przed momentem ochlapał sobie twarz.
 — Niczego ci nie powiem! — krzyknął. Nagle tak bardzo jak nigdy chciał komuś się zwierzyć, opowiedzieć wszystko, co nie dawało mu spokoju, a tego zrobić nie mógł. Byłoby to przecież niezbytym dowodem na jego beznadziejność, jak sam uważał.
Wrócił do poprzedniej pozycji. Ponownie stał odwrócony do wejścia tyłem, jego dłonie zaciskały się na umywalce, a jasnowłosą głowę miał opuszczoną.1
 — Nie — dobiegł z jednej z kabin głos Jęczącej Marty.
 — Nie... powiedz mi, co się dzieje... pomogę ci...
 — Nikt mi nie może pomóc — powiedział Malfoy, błagając w myślach, aby przestała nalegać, bo powie jej wszystko. Trząsł się cały. — Nie umiem tego zrobić... nie umiem... Nie zadziała... a jeśli tego wkrótce nie zrobię... powiedział, że mnie zabije…
Łzy wciąż spływały po jego twarzy do brudnej umywalki. Wciągnął powietrze i przełknął ślinę, a następnie z silnym dreszczem spojrzał w pęknięte lustro i zobaczył Harry'ego patrzącego na niego.
Obrócił się, sięgając po różdżkę już po raz drugi w ciągu kilku minut. Harry instynktownie wyciągnął swoją. Klątwa Malfoya wypowiedziana pod wpływem impulsu chybiła o cale, rozbijając wiszącą obok ścienną lampę. Zablokował zaklęcie Pottera i uniósł różdżkę do następnego...
 — Nie! Nie! Przestańcie! — zapiszczała Jęcząca Marta, a jej głos rozbrzmiał echem w wykafelkowanym pomieszczeniu. — Przestańcie! PRZESTAŃCIE! 
Rozległ się huk i za Harrym eksplodował kosz na śmieci. Gryfon spróbował Zaklęcia Zwieracza Nóg, ale odbiło się od ściany za plecami Draco i rozbiło zbiornik z wodą pod Jęczącą Martą, która krzyknęła.
Woda rozlała się wszędzie i Potter poślizgnął się, gdy Draco z wykrzywioną twarzą sygnalizującą, że nie panuje nad sobą, zawołał:
 — Cruci...
 — SECTUMSEMPRA! — wrzasnął Harry z podłogi, dziko wywijając różdżką. 
Krew wytrysnęła z twarzy i klatki piersiowej Malfoya, jakby sieknięto go niewidzialnym mieczem. Zachwiał się i upadł na mokrą posadzkę, rozpryskując potężnie wodę, a różdżka wypadła jego bezwładnej ręki.
 — Nie... — wydusił Potter, ale Draco już tego nie usłyszał.

Ślizgając się i chwiejąc, Harry podniósł się na nogi i rzucił w kierunku Draco, którego twarz lśniła teraz szkarłatem, a białe dłonie pełzały po krwawiącej piersi. 

 — Nie... ja nie...
Upadł na kolana obok Malfoya, który dygotał niepohamowanie w kałuży własnej krwi. Chciał umrzeć, nie czuć tego potwornego bólu, który rozrywał go na strzępy. Jeszcze nigdy tak nie cierpiał, nawet wtedy, gdy sam Czarny Pan torturował go Cruciatusam za porażkę jego ojca w Ministerstwie Magii. Jęcząca Marta ryknęła ogłuszająco:
 — MORDERSTWO! MORDERSTWO W ŁAZIENCE! MORDERSTWO!
Draco jak przez mgłę był świadom tego, że drzwi otworzyły się z łoskotem i do pomieszczenia wpadł Snape z posiniałą twarzą. Gwałtownie odepchnął Harry'ego na bok, klęknął obok Malfoya, wyciągnął różdżkę i przesunął nią wzdłuż głębokich ran, które uczyniła klątwa. Jednocześnie mruczał inkantacje, które brzmiały niemal jak pieśń. Krwotok jakby się zmniejszył, przynosząc minimalną ulgę Draco. Snape otarł krew z twarzy Malfoya i powtórzył zaklęcie. Rany wydawały się zasklepiać, bolały coraz mniej.
Jęcząca Marta wciąż szlochała i zawodziła nad nimi. Snape wykonał przeciwzaklęcie po raz trzeci i podniósł Malfoya do pozycji stojącej. 
 — Musisz iść do skrzydła szpitalnego. Mogą ci zostać blizny, ale jeśli natychmiast zażyjesz dyptam, może nawet tego unikniemy... Chodź...
Podtrzymał ledwo stojącego Draco gdy wychodzili, a w drzwiach obrócił się i powiedział głosem pełnym lodowatej furii: 
 — A ty, Potter... Ty poczekasz tu na mnie.
*
 — Nie martw się, Draco. Ślizgoni już podziękowali Potterowi za to, co zrobił — zakpiła Pansy Parkinson, uśmiechając się przy tym złośliwie na wspomnienie dręczących chłopaka kolegów ze Slytherinu.
Przyszła do skrzydła szpitalnego dzień po pojedynku w łazience, gdy tylko Snape powiedział Blaise’owi jako najlepszemu przyjacielowi Draco, co się stało. Zastała na miejscu kilku kolegów Malfoya, między innymi Teodora Notta, Vincenta Crabbe’a oraz Gregory’ego Goyle’a, jednak szybko wyszli, więc została sam na sam z przyjacielem. Siedziała przy jego łóżku i od czasu do czasu gładziła go po jasnych włosach, bawiąc się nimi.
 — Z resztą Gryfoni też muszą być mu bardzo wdzięczni. Słyszałam, że dostał szlaban u Snape’a. Będzie u niego siedział co sobotę, więc w meczu raczej nie zagra. Jakie to smutne, Gryfiaki będą na ostatnim miejscu w tabeli… — pokręciła głową z politowaniem. Uczniowie z domu Gryffindora byli wściekli na swojego kapitana za to, że przez niego ich wygrana stała się bardzo mało prawdopodobna. W końcu stracili swojego najlepszego szukającego.
Draco uśmiechnął się na jej słowa złośliwie. Był wściekły na Harry’ego, miał ochotę potraktować go Avadą Kedavrą. Jednak dzielnie się opanowywał, aby nie wybiec z sali, starając się przy tym wymyślić coś, dzięki czemu się zemści.
 — I tak by przegrali. Potter to śmieć. Pokonał mnie tylko dzięki jakiejś cholernej Sectumsemprze. Nawet nie wiem, skąd on zna zaklęcia czarnomagiczne…
 — Nie chcę cię denerwować, ale chodzą słuchy, że sam prawie potraktowałeś go niewybaczalnym… — powiedziała Pansy niepewnie, bojąc się jego reakcji na te słowa.
 — To mnie lepiej faktycznie nie denerwuj! — Wzburzył się, lecz po chwili dodał spokojniej — Pansy, idź już lepiej.
 — Draco, daj spokój. Ja dobrze wiem, o co ci chodzi. I dlaczego taki struty chodzisz, i warczysz na wszystkich. Ale tak nie można. Nie można wciąż i wciąż się zamartwiać. I tylko wyżywać się na innych. Nie pomyślałeś, że lepiej by ci było, gdybyś komuś powiedział, zwierzył się, wyrzucił z siebie wszystko?
 — Pan, ja nawet nie wiem, o czym ty mówisz. Chyba naprawdę lepiej by było, gdybyś już poszła.
 — A właśnie że bardzo dobrze wiesz, o czym mówię. Ja mam świadomość tego, co ukrywasz. Nie chciałam mówić, bo wiem, że masz dużo na głowie. To cię wykańcza, widzę przecież. Mi możesz powiedzieć, Blaise’owi zresztą też. My ci pomożemy. Tylko ty musisz chcieć pomocy. Bo jak się będziesz dalej tak opierał, to skrzywdzisz sam siebie. — Dziewczyna przerwała monolog, aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzała na niego błagalnie. — Chciej pomocy, proszę cię — dodała z nutą desperacji w głosie.
Draco się nie odzywał. Patrzył na nią bez słowa. Zapomniał na chwilę o zadaniach powierzonych mu przez Czarnego Pana, o Potterze i o bólu, który doskwierał mu coraz mniej, prawie w ogóle. Spoglądał jej prosto w oczy i nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Nigdy nie czuł tak bardzo, że komuś na nim zależy, że ma przy sobie osoby, które go kochają i wspierają bez względu na to, jaki jest i co robi.
 — Pansy, ja… — podjął rozmowę po kilku minutach ciszy. — Ja nie wiem, co ci powiedzieć. Nie mam pojęcia, skąd…
 — To widać. Po prostu trudno nie zauważyć po tobie tego wszystkiego — przerwała mu, wiedząc, że chciał zapytać, skąd o wszystkim wie. — Może ktoś inny by nie zauważył, ale ja… My z Blaise’em od początku przeczuwaliśmy, że coś się dzieje.
 — Dziękuję — szepnął, po czym pokazał gestem, aby go przytuliła, co też uczyniła bez chwili wahania.
 — Cholera. Przez ciebie tusz mi się rozmaże — zaśmiała się Pansy, a Draco poszedł zaraz w jej ślady.
Trzasnęły o ścianę drzwi otwarte z impetem. Do środka weszła Katie Bell. Już miała się udać w stronę pomieszczenia, w którym spodziewała się zastać panią Pomfrey, kiedy stanęła oniemiała na widok przytulających się Parkinson i Malfoya. Zaraz jednak odwróciła wzrok, zniechęcona kpiącym uśmiechem chłopaka posłanym w jej stronę.
Pani Pomfrey natychmiast wybiegła, aby zobaczyć, kto jest winien hałasu.
 — Co się dzieje, panno Bell, że musi pani tak trzaskać drzwiami? — zapytała chłodno. Wszyscy w Hogwarcie wiedzieli, że odzywała się na per “pan” lub “pani” tylko wtedy, kiedy zezłościła się na kogoś.
Katie zamiast odpowiedzieć, wyciągnęła przed siebie lewą dłoń. Dopiero teraz wszyscy obecni w pomieszczeniu zauważyli, że z dłoni dziewczyny strużką leci krew z głębokiego rozcięcia.
 — Ojej, skarbie — rzekła pani Pomfrey zupełnie odmienionym tonem. — Zaraz się tobą zajmiemy. Co ci się stało, kochana?
 — Zagapiłam się i… Wbiłam sobie nóż w rękę. Kroiłam składniki na eliksir, profesor Slughorn pozwolił mi skorzystać z sali... — Z daleka było widać, że dziewczyna czuje się głupio i niezręcznie.
 — No, chodź. Za momencik nie będzie nawet widać, że coś ci się stało.
Kobieta wzięła Katie za prawą rękę i poprowadziła za parawan na końcu sali, więc dwójka Ślizgonów nie usłyszała niczego więcej.
 — Czyżby Potter ją rozzłościł? Ha, nie zdziwiłabym się, gdyby cios nożem miał być przeznaczony dla niego — zaśmiała się Pansy. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc zerknęła pytająco na Draco, a ten tylko wzruszył ramionami.
 — Co tak nagle mina ci zrzedła?
 — Nie, po prostu… Jestem zmęczony — westchnął głośno.
 — Nie wierzę ci, ale muszę zmykać — odpowiedziała z uśmiechem, którego Draco nie potrafił nie odwzajemnić. — Będzie dobrze — dodała poważniej, poklepała go po bladej ręce i wyszła, machając mu radośnie na pożegnanie.
Malfoy obiecał sobie, że już do końca życia będzie jej wdzięczny. Podobnej przyjaciółki ze świecą szukać.
*
Draco po dwóch dniach wyszedł ze szpitala, a jego powrót z radością przyjęli Ślizgoni. Z chęcią opowiadali mu o wszystkim, co go ominęło. Ci pragnący się przed nim wykazać mówili, w jaki sposób udawało im się dręczyć Pottera, wyzywając go, wytykając palcami, namawiając innych do wyśmiewania Wybrańca. Ponadto raz po raz wysłuchiwał historii o tym, jak to dzięki szlabanowi u Snape’a Potter nie zagra w meczu, dzięki czemu Gryfoni mają zapewnioną przegraną. Łaskawie wysłuchiwał tego, uśmiechając się przy tym na wyobrażenie wszystkiego, co musiał przecierpieć Harry przez jedno głupie zaklęcie rzucone na niewłaściwego człowieka.
Jednak nadeszła sobota, a wraz z nią mecz, w którym grali Gryfoni z Krukonami. Pomimo tego, że drużyna domu Gryffindora nie miała wśród graczy Harry’ego Pottera, to Ginny Weasley poradziła sobie świetnie na jego miejscu. Nawet Blaise przyznał, że “ta mała zdrajczyni krwi jest niezła”, rumieniąc się przy tym najprawdopodobniej z wściekłości. Wynik końcowy wynosił czterysta pięćdziesiąt do stu czterdziestu, a srebrny puchar należał do Gryfonów.

1 Pogrubione fragmenty są zapożyczone z Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi  J. K. Rowling

______________________________________________________________


Witajcie! Tak, nigdy wcześniej nie pisałam niczego od siebie, ale postanowiłam to zmienić. Ja najzwyczajniej w świecie nie jestem dobra w takich "przemowach", ale może jeszcze ktoś pomyśli, że mam gdzieś Czytelników, a tego bym nie chciała.
Rozdział pojawił się tylko i wyłącznie dzięki dobroci mojej przyjaciółki, która użyczyła mi swój komputer, chociaż nie wiedziała nawet po co. Także dla niej wielkie DZIĘKUJĘ pomimo tego, że nigdy tego nie przeczyta.
Nie wiem sama, co sądzić o tym rozdziale. Na początku uważałam, że najlepszy jak dotychczas, ale później stwierdziłam, że na pewno taki nie jest ze względu na skopiowane z książki fragmenty. No ale nie można mieć wszystkiego. ;D
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Nie jestem pewna, czy mogę ustalić termin, ponieważ mam małe problemy i brakuje mi czasu na pisanie. Jednak postaram się wyskrobać coś jak najszybciej.
I mała niespodzianka - chciałabym, aby Czytelnicy też włożyli coś w opowiadanie. Możecie napisać, o czym chcecie przeczytać, jakie wątki dołożyć albo jakie sytuacje czy bohaterów opisać, zaproponować coś ciekawego. Chętnie wybiorę coś z tego. Dla bardziej nieśmiałych mój e-mail: april.rove@gmail.com.
Ściskam serdecznie i zapraszam do komentowania,
Ap
PS Bardzo dziękuję za komentarze pod ostatnim wpisem. Przepraszam, że na nie nie odpisałam.
PS 2 Zapraszam do obserwowania bloga (przedostatni link w menu).

17 komentarzy:

  1. No więc... Kolejny świetny rozdział!
    Najpierw może napiszę, co mi się nie podobało... A była to Pansy. Po prostu w Twoim opowiadaniu jest taka sympatyczna i miła... No, w zasadzie powinna być taka przy Draconie, ale nie podoba mi się to, że on ją tak lubi. Wiem, to idiotyczne XD Ale moje zdanie jest najprawdopodobniej spowodowane moimi wyobrażeniami i innymi ff, w których Malfoy odtrąca końskie zaloty Parkinson. Więc nie bierz sobie tego do serca. :'D
    Poza tym... Czyżby rozdział był dłuższy? Chyba tak.
    Na myśl o zazdrosnej Katie Bell aż się uśmiechnęłam. Już sobie wyobrażam rywalizację Gryfonki z Pansy XD
    Chciałabym dodać coś jeszcze, ale mam pustkę w głowie...
    O czym chciałabym przeczytać w następnych rozdziałach? Może coś o Zabinim... Jego emocje związane z dziwnym zachowaniem Dracona, jakiś romansik (XD). Do tego jeszcze chętnie przeczytałabym o stosunku Malfoya do Pottera. Jestem ciekawa, czy w Twoim opowiadaniu Ślizgon go nienawidzi, a może mu współczuje czy coś... *psychika wypaczona przez Drarry, wybacz*

    Do następnego rozdziału!
    Pozdrawiam.
    [rose-z-ravenclawu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to odbiega od innych ff. Ale po pierwsze cieszę się, że piszę coś odmiennego, a po drugie w "Harry Potterze" nigdy nie było wspomniane jakoby Draco miał nie lubić Pansy.
      Rozdział był dłuższy, ale nie tak długi, jak zamierzałam, niestety. No ale...
      Nie wyobrażaj sobie za dużo. ;D Nie żebym parodiowała teksty z filmów, ale... to nie tak, jak myślisz. xD
      Co do tego, co chcesz przeczytać - wszystko to planowałam i będzie jak najbardziej. Widzisz, jestem jak Trelawney. ;D Od razu wiedziałam, co będzie trzenba napisać, jeszcze zanim o tym wspomniałaś. xD
      Dziękuję za komentarz.
      Ściskam,
      Ap

      Usuń
  2. Kolejny rozdział ♥
    A Twoja przyjaciółka ma ode mnie wielkiego wirtualnego huga.
    Uwielbiam fanfiction, gdzie kanon jest w miarę zachowany. Tak jest właśnie u Ciebie. To zabawne, bo z kolei u mnie kanon zwykle leży w rowie i płacze xD
    Bardzo mi się podoba to, jak przedstawiłaś Pansy. Wbrew pozorom bardzo ją lubię, w sumie fajna z niej dziewczyna. I podoba mi się to, że u Ciebie właśnie taka jest, że nie jara się Draconem jak chatka Hagrida. xD
    Tylko zauważyłam jeden błąd- mówi się, że niepokój był uzasadniony, a nie "zasadny".
    "Nawet Blaise przyznał, że “ta mała zdrajczyni krwi jest niezła”, rumieniąc się przy tym najprawdopodobniej z wściekłości."- czyżby można było się spodziewać Blinny? ;P
    A ja chcę więcej Teodora! To jest moja jedyna miłość ♥
    No, jest taki jeden żużlowiec, ale nie mów tego Teosiowi xD
    Mówiłam już, że kocham Twoje opowiadanie? ;3
    Aaaaa. I jestem pierwsza w kolejce po pdf ^^
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zapodziałam gdzieś okulary. No i po raz pierwszy czytałam Twojego bloga na kompie. No i się przeraziłam tym, jaki mam słaby wzrok, kiedy zobaczyłam nagłówek, bo taki zamazany był. To jest tak specjalnie czy (znowu) muszę wybrać się do okulisty? :D

      Usuń
    2. Przetworzę tego wirtualnego huga na prawdziwego (ode mnie). ;D
      Ja też lubię, kiedy kanon żyje. Chyba że opowiadanie jest typowo z wieeelką dawką humoru, wtedy kanon niech się buja. xD
      A Ty masz ode mnie wielkiego wirtualnego huga za to, co napisałaś o Pansy. Jesteś jak na razie jedną z niewielu osób, które ją lubią.
      A mój niepokój jest zasadny. A co. Nie no, poprawię, żeby nie było, że ignorantką całkowitą jestem. ;D
      Może i można by się było spodziewać (pokręcone zdanie, podoba mi się xD). Szczerze mówiąc, nie wiem tego jeszcze na sto procent. Bo kanon wtedy zdechnie. ;c Ale już mam na to inne plany (trochę smutne, ale zawsze). Ale nic nie zdradzę. Nic.
      Nie powiem mu. Chyba że szybko nie wstawisz u siebie nowego rozdziału. Wtedy powiem. (Tak, to jest groźba.)
      Nie pamiętam, czy mówiłaś. Nawet jeśli, to zawsze mi to miło słyszeć. :)
      Kobieto! Jaki pdf?! Ja tu nawet jeszcze porządnie się nie rozkręciłam w pisaniu, a Ty już takich rzeczy żądasz?! ;D
      Polecam okulistę. Tak dla frajdy zdjęłam teraz swoje okulary i się przeraziłam. Może i mam wadę minus sześć, ale nie myślałam, że widzę aż tak źle. (Dojrzałam tylko wielką niebieską chmurę.) xD
      Całuję (bo huga dałam Ci już wcześniej xD),
      Ap

      Usuń
  3. Czytając tego bloga mam wrażenie jakby to było uzupełnienie HP. Wszystko do siebie pasuje, po prostu jest idealnie. Jeżeli chcesz wydać książkę to zgłaszam się do kupienia, bo szkoda by zmarnować taki talent.
    P.S. Jestem wdzięczna koleżance, która użyczyła ci komputer, bo bez niej nie byłoby tego wspaniałego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Taki miałam zamiar - stworzyć alternatywną wersję kawałka szóstego tomu (a później nawet i siódmego). :) No książki to raczej z tego nie będzie. ;D
      Ja też jestem jej wdzięczna. ;D
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Witam, z tej strony Nearyh z betowanie. Aranel kończy u nas okres próbny i bardzo prosiłabym o przesłanie opinii na temat współpracy na mój adres mailowy: fufikomanka@buziaczek.pl
    Czekać będę do 07.03.14r.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Aż sama jestem na siebie zła, że tak późno komentuję. Wybacz mi za zwłokę, lecz niestety ostatnio jestem coraz bardziej zajęta -.-
    Styl bez zarzutu, ładne, rozbudowane opisy, wszystko na swoim miejscu. Nie ma co się nad tym rozwodzić, zapewne sama masz świadomość swojej poprawności językowej xD Tak jak pisałam we wcześniejszy komentarzach, podoba mi się Twoja koncepcja. Uważam Dracona za bardzo ważną postać i dlatego odczuwam mały żal do pani Rowling, że poświęciła mu tak mało uwagi (w VI części i tak był najbardziej wyrazisty). Twója idea stanowi więc dla mnie idealne uzupełniene książki.
    Podobało mi się przedstawienie wydarzeń, naprawdę, zrobiłaś to rewelacyjnie. Jedyne, czego chcę więcej, to Blaise'a i pozostałych Ślizgonów ^^ Fajnie rozegrana sytuacja z Pansy. Ciekawa również jestem, jak rozwiniesz wątek z Potterem :>
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do mnie :3
    http://yaoi-tomarry.blogspot.com/

    PS Proszę, abyś informowała mnie o nowych rozdziałach w zakładce "dwukierunkowe lusterko"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, sama nie mam ostatnio na nic czasu. ;/
      Dziękuję bardzo za miłe słowa, dają wielką motywację do dalszego pisania. :)
      W następnym rozdziale będą Ślizgoni, właściwie to wraz z rozwojem opowiadania będzie o nich coraz więcej, wprowadzę kilka nowych wątków. Z Potterem też się wszystko wyjaśni. ;)
      Naprawdę z chęcią wpadnę do Ciebie (jak i do jeszcze kilku osób), ale ledwo starcza mi czasu na pisanie, nie mówiąc już o czytaniu. -.-
      Oczywiście będę Cię informowała (jeśli tylko nie zapomnę xD).
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Na wstępie bardzo ładnie proszę żebyś podziękowała swojej koleżance - jest moim bohaterem!

    Co tutaj mam napisać? Wszystkie rozdziały są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie dowiem się, jakie są, bo komentarz został ucięty. ;(

      Usuń
    2. (przez przypadek opublikowałam!)
      ...są świetne i bardzo mi się podobają! Nie mam się do czego przyczepić, bo wszystko jest CUdOWNE!

      Heieieijdurhqkowjwowjhfxhenokmqhsnajqjqkwkqmxhhdoqkqlanzjsna kmhahahaha ojej okqjqjwjdhhsiqj wsnieznani wshxhehhwhdhdhehej dewniesienie jaj r nijjdidbejehhdjrjdjnwjjd - co q języku potocznym znaczy EKSTRA :D
      Pozdrawiam,
      mimoza.

      Usuń
    3. No, to wiele wyjaśnia. ;D
      Dziękuję bardzo.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  7. Choć rozdział zaminusował u mnie tymi skopiowanymi fragmentami, to muszę przyznać, że był naprawdę świetny. Podoba mi się to jak ukazałaś Pansy. Cieszę się, że jest normalna, duży plus za to :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A właśnie według mnie fajnie, że zapożyczyłaś fragmenty z HP, przez to wszystko (jak już pisałam) nabiera nowej perspektywy. Teraz, jeśli po raz kolejny przeczytam szóstą część (a na 100 % to zrobię), to wszystkie te wydarzenia pięknie wpiszą mi się w historię. Jestem ci mega wdzięczna.
    No, i więcej dialogów, a mniej przemyśleń ;). Tego mi brakowało. No i czekam na jakąś akcję :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):) - tyle razy się uśmiechnęłam do ekranu :). I jeszcze raz.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że nie zrobiłaś z Pansy takiej całkowicie pustej idiotki, a po prostu w końcu ktoś ją przedstawił jako przyjaciółkę Malfoya. Zastanawia mnie tylko, jak to się stało, że Katie wbiła sobie nóż?! To rzeczywiście przypadek czy może coś się za tym kryje? ;> Akcji z Sectumsemprą nawet nie będę komentować, bo po prostu nigdy nie mogę pogodzić się z faktem, że Harry mógł zrobić coś takiego. ;/

    OdpowiedzUsuń