sobota, 1 marca 2014

Rozdział V

Dla Dory i Princess Of Darkness,
bo chciały o tym przeczytać.
Nie martwcie się, jeszcze te wątki rozwinę.
Kolejność dziewczyn  wymienionych wyżej jest przypadkowa.

 — Już dawno miałem cię o to zapytać, Blaise, ale jakoś z głowy mi wyleciało… — zaczął Draco. Zmienił pozycję na charakterystycznej dla pokoju wspólnego Slytherinu zielonej kanapie na wygodniejszą, po czym kontynuował. — Przyznaj się! Nasłałeś na mnie Pansy, kiedy leżałem w skrzydle szpitalnym.
Blaise zachichotał, jakby było to coś niebywale śmiesznego, po czym odwrócił się, aby zerknąć na dziewczynę zajętą plotkowaniem z koleżankami.
 — Wcale nie! Znaczy… Wiedziałem, że ją prędzej posłuchasz, ale to ona sama zaproponowała... No co miałem zrobić niby?! Przecież nie mogłem jej zabronić. To w końcu nasza przyjaciółka! — tłumaczył się nieporadnie, czym wywołał cień uśmiechu na twarzy Draco. — Poza tym o co ci chodzi, przecież…
 — Dzięki — przerwał mu blondyn w połowie zdania. Blaise spojrzał na niego tak, jakby zobaczył tańczącą sklątkę tylnowybuchową. Draco nie mógł się nie roześmiać, widząc jego zdziwioną minę. — Serio mówię. Pansy ma gadane. I to jak… W każdym razie wytłumaczyła mi coś ważnego i… No wiesz, już kapuję wszystko — zakończył. Czuł się niezręcznie mówiąc o uczuciach, ale był pewien, że do tej rozmowy musiało w końcu dojść, więc wolał ją mieć już za sobą.
 — No widzisz… Czyli dobrze zrobiłem. Znaczy… Ona dobrze zrobiła, bo ja z tym nic wspólnego nie mam.
 — Dobra, dobra. Już się nie tłumacz — zaśmiał się Draco.
 — Co tam, chłopcy, dobrego? — usłyszeli znienacka nad głowami głos Pansy, która po chwili usiadła pomiędzy nimi.
 — A nic, Blaise próbuje być elokwentny, ale coś mu nie idzie.
 — Za to ty byłeś bardzo elokwentny, kiedy dałeś się pokonać Potterowi — odburknął Blaise.
 — Dajcie spokój. Jesteście jak takie pierwszaki z Gryffindoru — oznajmiła Pansy, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a ona dopiero teraz na to wpadła.
 — Nic mi nie mów o żadnym Potterze. Jak sobie pomyślę o nim, to mnie szlag trafia. Cholerny Wybraniec się znalazł. — Draco puścił wypowiedź przyjaciółki mimo uszu, wciąż kontynuując rozmowę z Blaise’em.
 — A to nie dlatego go nie cierpisz, że cię w pierwszej klasie olał dla Weasleya? — zapytał Blaise, szczerząc zęby.
 — To było dawno i nieprawda. I w ogóle to nie tak! Ale mniejsza... — Draco zamyślił się, a po chwili znowu zaczął mówić — Ja chyba go głównie nie znoszę za to, że gdyby nie on, nie byłoby wojny, tego wszystkiego, co się dzieje teraz. A czarodzieje go tak wielbią! Niby za co?! Nie dość, że niczego takiego nigdy nie zrobił (no, bądźmy szczerzy, dzieciak w pieluchach nie pokonał tak naprawdę Czarnego Pana; nie wiem, jak to naprawdę było, ale to nie może być jego zasługa), to jeszcze teraz Lord powrócił. Potter padnie szybciej niż zdąży wyjąć różdżkę, a ci wszyscy głupcy wciąż widzą w nim nadzieję. Kiedy Dumbledore zginie… — przerwał na moment, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele. — Gdyby Dumbedore zginął — podjął na nowo — jego Złoty Chłopiec nie przeżyłby nawet kilku dni. Mógłby go zabić ktokolwiek. Tylko ten starzec jeszcze jakoś trzyma go przy życiu. Ale już niedługo…
 — Draco, o czym ty mówisz? — zaniepokoiła się Pansy. Blaise tylko siedział w bezruchu zdziwiony.
 — O niczym. Ja już muszę iść, nie wiem jak wy… Dobra, lecę. Spotkamy się na kolacji. — Wstał i wyszedł z pokoju wspólnego, nie czekając na odpowiedź.
 — Jest chyba gorzej, niż sądziliśmy… Nawet nie wiemy, jaką tak właściwie misję on ma — Pansy nieświadomie wypowiedziała myśl na głos.
 — Spokojnie, Pan. Ja też się o niego martwię, ale poradzi sobie. Jest doświadczony, wie co nieco o życiu. Z resztą Nott też… No… Ten. I daje sobie radę.
 — Nie mówię, że w niego nie wierzę. Ale... No wiesz, o co mi chodzi. A Teodor ma trochę lepiej, nie oszukujmy się. On nie ma żadnej… większej roboty do wykonania.
 — Wiem, wiem. Ale będzie dobrze, przecież sama mi ostatnio tak powiedziałaś. Trzeba jakoś przetrwać to wszystko.
Blaise uśmiechnął się i objął przyjaciółkę ramieniem. Na twarzy Pansy pojawiły się dwa szkarłatne rumieńce, ale jej zakłopotanie uszło uwadze chłopaka, z czego się ucieszyła. Nie chciała, żeby zauważył, jak się zachowuje od niedawna w jego obecności. Bała się, że zepsułaby ich wieloletnią przyjaźń. Dlatego wybrała milczenie, marząc w skrytości ducha, że kiedyś jednak będą razem i zabijając spojrzeniem każdą dziewczynę, która spróbowała zbliżyć się do jej obiektu westchnień.
Miłość nie istnieje tylko pod postacią pięknego, szlachetnego uczucia, które uszczęśliwia i wywołuje uśmiech na twarzy. Miłość może być największą zmorą zadającą ból i cierpienie, wbijającą tysiące sztyletów w i tak już złamane i zmaltretowane serce. Nieodwzajemniona miłość jest właśnie taką zmorą. Ale Pansy była silna. Dawała sobie radę, choćby nie wiadomo co się działo.
*
Draco podążał do Pokoju Życzeń. Po drodze minął kilku uczniów z różnych domów, ale im bliżej celu się znajdował, tym więcej zdziwionych Gryfonów napotykał. Ignorował ich jednak, próbując nie rzucać się w oczy jeszcze bardziej, zwłaszcza że po ostatnich wydarzeniach wciąż wytykali go palcami jako “tego złego”. A czy to była jego wina, że Potter nawet nie wiedział, jakich zaklęć używa i tylko machał różdżką bezsensownie?
Chcę wejść do pokoju, w którym mogę coś ukryć. Przeszedł trzy razy wzdłuż ściany, powtarzając w myślach to samo zdanie kilkukrotnie. Wielkie drzwi ukazały mu się już po chwili. Sprawdzając, czy ktoś go nie obserwuje, wszedł do środka. Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie znalazł się na miejscu, choć nie wiedział, dlaczego się denerwował.
Rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu. Nic się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Wokół wciąż piętrzyły się te same porzucone przedmioty, tworząc wąskie alejki. Ruszył dobrze już sobie znaną trasą, która miała go doprowadzić do Szafki Zniknięć. Nie szedł długo. Za każdym razem wydawało mu się, że droga jest krótsza niż ostatnio, że skraca się, jakby jej też zależało na tym, aby jak najszybciej dotarł do celu i zajął tym, co najważniejsze.
Mebel ciągle stał w tym samym miejscu na końcu alejki. Wydawał się być taki jak ostatnio, może tylko przybyło trochę kurzu na wielkiej płachcie, która go okrywała.
Draco nie chciał się ociągać, dlatego miał zamiar od razu podejść bliżej, ale powstrzymał go bliżej nieokreślony dźwięk. Blondyn zastygł niczym posąg, lecz nie na długo. Niewiele myśląc, zakradł się w stronę jego źródła. To, co zobaczył, prawie zwaliło go z nóg. Czuł, że sytuacja bardzo przypominała jego ostatnią wizytę w tym miejscu, ale jakby odwróconą o sto osiemdziesiąt stopni.
Na krześle siedziała Katie Bell i jak gdyby nigdy nic czytała książkę, w której Draco rozpoznał tą, którą ostatnim razem odniosła. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z obecności drugiej osoby, ponieważ wzrok pełen skupienia nieustannie wędrował za kolejnymi literami, słowami, zdaniami, pochałaniając je. Draco od razu miał zamiar się wycofać z postanowieniem późniejszego powrotu. Jednak złośliwy los, który najwyraźniej miał ochotę pobawić się czyimś kosztem, sprawił, że blondyn potrącił najbliższą stertę. Wszystko z łoskotem rozsypało się na kamiennej posadzce.
Katie natychmiast poderwała głowę. Obejrzała się za siebie i oniemiała, widząc sprawcę hałasu. Jednak już po momencie odzyskała rezon.
 — O! Znowu mi będziesz kazał wyjść? — zapytała z lekko złośliwym uśmiechem. Draco mimowolnie pomyślał, że takiego uśmiechu jeszcze nie widział na ustach żadnej Gryfonki i prędzej pasowałby do twarzy Ślizgonki. Nie wiedział czy to dobrze, czy źle. A podobno to Ślizgoni mieli trudne charaktery!
 — Nie. Myślę, że zrobisz to nawet i bez mojej PROŚBY — położył nacisk na ostatnie słowo, chcąc się podroczyć, jak to miał w zwyczaju.
 — No to się mylisz. Poza tym jeśli każdego prosisz o coś w taki sposób, to dziwię się, że ktokolwiek ci jeszcze pomaga! — oznajmiła z niedowierzaniem. Chłopakowi wydawało się, że usłyszał w jej głosie również drwinę, ale wolał nie roztrząsać jej wypowiedzi, obawiając się, co może wywnioskować. Było to niezwykle dziwne, skoro nie miał w zwyczaju obawiać się kogokolwiek (poza kilkoma osobami, a właściwie jedną, z bladą twarzą bez nosa). To chyba po Potterze pozostała mi trauma, zaśmiał się w duchu.
Zapadła cisza. Taka, która ciąży, jednak nijak nikt nie potrafi jej przerwać. Atmosfera wyraźnie zrobiła się gęstsza. Spoglądali tylko na siebie bez słowa. Mierzyli się wzrokiem, jakby oceniali możliwości przeciwnika, starali się przewidzieć jego kolejne posunięcia. Minęła zaledwie minuta, ale Draco czas dłużył się niemiłosiernie, wydawało mu się, że mijają godziny, dni, tygodnie. W końcu odezwała się Katie, podejrzewając, że chłopak nie przerwie milczenia.
— Co tak stoisz? — powiedziała to, co pierwsze jej przyszło na myśl. Draco zignorował jej pytanie. Chciała je ponowić, ale zauważyła, że skupia się na czymś, więc dała mu chwilowy spokój.
 — Skąd wiesz o tym miejscu? — zadał pytanie po kolejnych kilku minutach.
 — Sama już nie pamiętam… Od dawna tu przychodzę.
 — Jakoś cię tu jeszcze nie spotkałem — powiedział Draco, a w jego głosie słychać było wątpliwości.
 — Nic dziwnego. Może nie wiesz, ale przez ostatnie pół roku byłam w Mungu. Trochę by było dziwne, gdybyś mnie tu jednak spotkał — zakpiła.
Zapadła niezręczna cisza. Draco nie lubił, kiedy ktoś wspominał o tym, co spotkało Katie. A już najgorsze dla niego było, gdy mówiła o tym ona sama. Zawsze w takich momentach przypominał sobie wyrzuty sumienia dręczące go po wypadku, strach, że ktoś się dowie, iż to przez niego naszyjnik z opali dostał się w ręce Katie. I przede wszystkim wracało do niego wspomnienie o jego udręczonej duszy, która cierpiała katusze, kiedy jeszcze myślał, że nieopatrznie ją zabił.
 — Co ty tu właściwie robisz? — zapytał w końcu.
 — Czytam. A raczej czytałam, dopóki ktoś mi nie przeszkodził. — Prostota jej odpowiedzi zaskakiwała go za każdym razem. Wprawdzie nie spodziewał się niczego wielkiego, ale mimo wszystko liczył na jakieś dłuższe, bardziej emocjonujące wyjaśnienia. No cóż, najwyraźniej się przeliczył, bo Katie nie dodała niczego więcej. Spoglądała jedynie na niego z delikatnym, lekko filuternym uśmiechem.
 — Hm. No tak, to już widziałem. Trudno było nie zauważyć tego starego, nudnego, wielkiego tomiska.
 — Hej, ta książka może faktycznie jest stara i wielka, ale na pewno nie nudna!
Draco o mało co się nie roześmiał kpiąco. Nie bez ironii pomyślał, że już rozumie, dlaczego dziewczyna trafiła do Gryffindoru — umiała bronić ulubionych książek jak wściekły, nieoswojony gryf.
 — Nie patrz tak. Może ciebie nie obchodzą sprzęty czarodziejskie, ale mnie owszem. Nigdy się nie domyślałam, jak świetne magiczne wynalazki mnie otaczają, jak działają, jak je można naprawić… — Katie była wyraźnie rozmarzona i nie kontrolowała zbytnio tego, co mówiła.
 — Naprawić? — Draco zaciekawił się ostatnią częścią wypowiedzi dziewczyny, co sprawiło, że zeszła na ziemię.
 — Tak, naprawić. Przecież nie wszystko trzeba od razu wyrzucać. Niektórzy nie mają skrytki u Gringotta wypełnionej po brzegi i nie starcza im pieniędzy na zakup nowych rzeczy — w jej głosie dało się słyszeć wyrzut, jakby oskarżała Draco o to, że jest bogaty.
 — Znasz się na magicznych przedmiotach? To znaczy… Wiedziałabyś jak naprawić różne rzeczy? — zadał kolejne pytanie, puszczając mimo uszu ton głosu Katie.
 — Na pewno coś tam bym mogła pomóc. Ale zależy. Masz na myśli coś konkretnego?
 — Nie, raczej nie. Tak pytam.
 — Właściwie… Mogłabym co nieco powiedzieć. Tak ogólnie…
Musieli wymienić ze sobą jeszcze kilka urywanych zdań, żeby wreszcie Katie zdecydowała się na podzielenie się z Draco swoją wiedzą. Kiedy już zaczęła mówić, jej monolog trwał ponad pół godziny i był przerywany jedynie pytaniami chłopaka, który chciał wdawać się w szczegóły. Prawie na wszystkie znała odpowiedź. Dla obojga był to czas pierwszych razów. Draco po raz pierwszy rozmawiał w tak miłej atmosferze z kimś spoza swojego bardzo wąskiego grona przyjaciół, na które składali się Pansy, Blaise i Teodor (choć ten ostatni raczej nie często przebywał w towarzystwie kogokolwiek). Katie natomiast pierwszy raz dzieliła się z kimś swoją pasją, opowiadała o tym, co lubiła, a słuchacz wcale się nie nudził. Wręcz przeciwnie — pochłaniał wszystko, co mówiła, jakby było to czymś cennym. Nawet Leanne nigdy nie wykazała takiego zainteresowania tym, co przyjaciółka miała jej do powiedzenia. Tym razem słowa nie były źródłem nieporozumień, a okazały się łączyć dwoje ludzi cienką nicią zrozumienia i wzajemnego szacunku.
Draco miał ochotę słuchać Katie tym dłużej, im więcej się dowiadywał. Nie dane im było jednak bardzo długo rozmawiać, ponieważ dziewczyna spieszyła się na spotkanie ze znajomą.
I tak Draco pozostał w Pokoju Życzeń sam. Nie odczuwał samotności przygnębiającej czy ciążącej, wręcz przeciwnie — dawała mu powód do radości i uspakajała. Naprawa Szafki Zniknięć jeszcze nigdy nie posunęła się tak bardzo do przodu za jednym razem. Wszystko wydawało się prostsze, choć oczywiście daleko jeszcze było do idealności. Chłopak wiedział, że koniecznie musi ponownie porozmawiać z Katie i wyciągnąć z niej coś więcej, może nawet poprosi o tytuły książek, które mogłyby mu się przydać. Po raz pierwszy od niebywale długiego czasu czuł, że nie siedział w Pokoju Życzeń na darmo, że miał w tym jakiś cel. A dążenie do celu zawsze jest przyjemniejsze niż błądzenie bez sensu i zastanawianie się, kiedy życie wreszcie stanie się bezproblemowe i pełne szczęścia.
*
Draco wracał z Pokoju Życzeń. Był zmęczony, ale zadowolony postępami jakie poczynił przy naprawie Szafki Zniknięć.
 — Uważaj, jak łazisz, Weasley! — Potrącony przez Rona spojrzał na niego tak, że gdy by wzrok mógł zabijać, rudzielec już dawno padłby trupem. Delikwent jednak chyba nie do końca się tym przejął. Blondyn miał wrażenie, że od pamiętnej lekcji eliksirów Wealey robił się coraz bardzie bezczelny i pewny siebie.
 — Spadaj, Malfoy.
 — Uważaj, do kogo mówisz, parszywy zdrajco krwi.
 — Zamknij się, Malfoy. Za kogo ty się masz? — dołączył do wymiany zdań Harry Potter.
 — Potter, Potter… Jak zawsze odważny. Co tym razem masz w zanadrzu, hę? A może już nie zgłębiasz tajników czarnej magii? — zakpił Draco.
Weasley już otwierał usta, aby powiedzieć coś, za co zapewne by mu się oberwało, jednak powstrzymał go Potter:
 — Nie warto, Ron.
Weasley więc milczał. Draco pomyślał, że oto po raz kolejny Potter się rządził, rozkazywał i pokazywał, że jest “cudownym” Wybrańcem. W duchu blondyn pokręcił z politowaniem głową nad jego zachowaniem.
Odeszli, pozostawiając Draco samego na środku korytarza. Nie szli jednak dość szybko, a Potter nie mówił dość cicho, aby nie dało się usłyszeć jego kolejnej wypowiedzi.
 — Widzisz, Ron? Mówiłem ci, że Malfoy coś knuje. Na pewno znowu był w Pokoju Życzeń. On jest Śmierciożercą. Na pewno! Co innego mógłby robić na siódmym piętrze? Miejsce tej szumowiny jest w lochach! A ty i Hermiona ciągle mi nie dowierzacie. Dumbledore...
Draco nie mógł już dosłyszeć końcówki gadaniny Pottera ani odpowiedzi Weasley’a, ponieważ odeszli za daleko. To mu jednak wystarczyło, aby mieć pewność, że wizyty Gryfona pod Pokojem Życzeń nie były przypadkowe i że chłopak domyślał się, co się dzieje.
Wściekły i spóźniony Draco poszedł na kolację. Od teraz miał zamiar bardziej się pilnować i uważać na wszystko i wszystkich. A już zwłaszcza jeśli chodziło o Pottera i jego przyjaciół. A za “szumowinę” jeszcze się Potterowi oberwie.

______________________________________________________________


Witajcie! Taaak, rozdział gotowy. Moim skromnym zdanie nie jest najlepszy, ale chyba powoli zaczyna się coś dziać. I to nie tylko w związku z głównym bohaterem, bo na drugim planie już też się coś rozkręca.  Co z tego wyniknie — zobaczycie później. ;D Póki co oddaję Wam głos — piszcie, co na sercu Wam leży, jak podobał lub nie podobał się rozdział oraz oczywiście o czym chcecie przeczytać w dalekiej lub niedalekiej przyszłości. Jeśli chcecie powiedzieć coś nie na temat, wpadnijcie TU, każdy może się wypowiedzieć na (wiem, jestem psychiczna, ale chciałabym utrzymywać kontakt z Czytelnikami). Polecam również opcję "obserwuj" (KLIK i blog zaobserwowany).
No to do następnego.
Całuję,
Ap

28 komentarzy:

  1. Dafhvsrujvstobcstj *-*
    Jedno słowo- Teodor <3. W sumie to wiele go nie było, ale lepszy rydz niż nic. Mam nadzieję, że jeszcze się pojawi.
    Czyżby był paring Blaise&Pansy? Jestem na tak. Bo Blinny jest za dużo, o.
    Ten rozdział jest fe-no-me-nal-ny! I chcę więcej, dużo więcej ;3
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teoś będzie, to mogę obiecać. ;)
    Z tym paringiem to nie do końca. Poczekaj kilka rozdziałów, to się przekonasz. :D
    Dziękuję za komentarz.
    Całuję,
    Ap

    OdpowiedzUsuń
  3. Taa, biedaczek z tego Harry'ego ;/
    Lubię twojego Dracona w pewnych aspektach wydaje mi się dużo dojrzalszy niż ten u pani Rowling.
    Czekam na NN i serdecznie pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie taki biedaczek. ;)
      Dziękuję za komentarz i miłe słowa.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  4. Twoje skromne zdanie się nie liczy! Rozdział przecież jest przecudowny!
    Potter-cudowne-dziecko.. ughh... (ale on mnie denerwuje! Nie tylko tutaj, w książce byo jeszcze gorzej)
    Proszę o Teodora! Proszę 0:)
    I Draco... aż wstyd powiedzieć, ale dopiero dzięki temu blogu (blogowi?), docenłam w pełni tą postać i zauważyłam wiele rzeczy, których nie dostrzegłam wcześniej!
    Chciałam Ci za tp bardzo podziękować!
    Mimoza.
    (jak tam komputer?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potter nie tylko Ciebie wkurza, nie martw się. ;D
      Teodor będzie. Na sto procent, już go mam opisanego. ;)
      Nie ma za co, mnie samej brakowało blogów o Draco z inną twarzą, że tak to ujmę. :)
      Bardzo dziękuję za komentarz.
      A komputer zmartwychwstał. Na szczęście.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Nie, nie, nie! ;_; Blogger zjadł mój komentarz, a starałam się, by był naprawdę długi... Muszę zapamiętać, by kopiować to, co napisałam.

    A teraz co do rozdziału - jestem zaszczycona dedykacją, której naprawdę się nie spodziewałam. :') To mnie zmotywowało do długiego komentarza, ale ten chyba taki nie będzie (w odróżnieniu od poprzedniego, smutne).
    Rozdział bardzo mi się spodobał, a szczególnie, co chyba nikogo nie zaskoczy, rozmowa Dracona z Katie. Bell jest tutaj zupełnie inną postacią niż ta, którą sobie wyobraziłam, czytając dzieło Rowling. Uśmiechnęłam się w duchu, jak Malfoy porównywał dziewczynę do Ślizgonki. To było urocze, a młody chłopak lada moment się w niej zakocha oraz uzależni od jej wiedzy i nawet tego nie zauważy. :')
    Pansy... Chyba nigdy nie przekonam się do tej postaci. Za to bardzo podobał mi się ten fragment:
    "Miłość nie istnieje tylko pod postacią pięknego, szlachetnego uczucia, które uszczęśliwia i wywołuje uśmiech na twarzy. Miłość może być największą zmorą zadającą ból i cierpienie, wbijającą tysiące sztyletów w i tak już złamane i zmaltretowane serce. Nieodwzajemniona miłość jest właśnie taką zmorą."
    Aż go sobie chyba gdzieś zapiszę.
    Wprowadzenie głębszego uczucia, jakim Parkinson darzy Zabiniego jest bardzo ciekawą koncepcją, gdyż każdy zawsze paruje ją z Draconem. Przypomina mi to trochę relacje Harry-Ron-Hermiona, gdzie Herma nie zakochała się w "przywódcy". XD
    Harry, Harry, Harry... Lubię tę postać, dlatego dziwnie mi się czyta o nim z perspektywy Malfoya. Co prawda mnie też irytował swoją obsesją w szóstej części, ale ja to sobie tłumaczyłam Drarry i zakochaniem. XD
    Nawiązanie do sytuacji jaka miała miejsce podczas pierwszego roku była mistrzostwem. Draco na pewno nie będzie chciał przyznać się, choćby i przed samym sobą, do swoich uczuć związanych z Potterem (żeby to nie zabrzmiało dwuznacznie, mam na myśli WSZELKICH UCZUĆ, nie zaraz zauroczenia, obsesyjnej miłości, pożądania, blablabla).
    To chyba by było na tyle.
    Drugi komentarz wyszedł mi w sumie całkiem długi, chyba nawet taki jak jego poprzednik. XD
    Do następnego, cudownego rozdziału!
    Ściskam cieplutko.
    [rose-z-ravenclawu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam taką sytuację dziś rano - napisałam dziewczynie genialny komentarz, a on znikł. Magia. ;)
    Taak, lubię dedykować (zwłaszcza Czytelnikom). Bo piszę przecież właśnie dla Czytelników. Znaczy głównie dla siebie, ale dla Czytelników również. :)
    Z Draco masz rację. I ja również byłam ucieszona, kiedy porównał Katie do Ślizgonki, a przecież sama to napisałam. (Tak, samouwielbienie, wiem. xD)
    No weź, polub Pansy, ona nie jest taka zła (przynajmniej u mnie). ;D I jesteś kolejną osobą, która mówi mi, że podoba jej się ten fragment - dziękuję bardzo, postaram się o więcej takich. ;) Pewnie, zapisuj, ale podpisz mnie - będę sławna (to taki nieudany żarcik, mnie tak nie ciągnie do bycia słaffnym jak niektóre aŁtoreczki). :P
    Będą zawirowanie miłosne, oj będą. Jeszcze zobaczymy co z tego wyniknie, bo, przyznaję bez bicia, sama nie do końca to wiem.
    A ja właśnie Harry'ego nie za bardzo lubiłam, brakowało mu zawsze tego czegoś, co by czyniło go "fajnym".
    Tak, Draco w ogóle udaje, że nie ma uczuć. xD A co dopiero żeby się przyznać, że Potter zranił jego (wtedy jeszcze dziecięcą) dumę...
    Dziękuję bardzo za tak długi i wyczerpujący komentarz, bardzo miło się go czytało. Mam nadzieję, że nawet bez dedykacji pokusisz się o taki następnym razem? :)
    Całuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samouwielbienie w odpowiednich dawkach nie musi być złe :D
      Ja również mam tak, że nigdy nie wiem, co zdarzy się w następnym rozdziale. Tzn teoretycznie wiem, ale pisząc i tak zmieniam zdanie lub wpadam na "genialny" pomysł i obracam tekst o 180 stopni. :')
      Doskonale wiem, jak to jest czytać długie i wyczerpujące komentarze, dlatego postaram się o więcej takich. :') Co prawda moja Najlepsza Pod Względem Długości i Szczerości Komentarzy czytelniczka opuściła mnie już dawno... Och, nie, zaczynam się żalić. XD
      Czekając na następną notkę, pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Ja od mojej niewiedzy mam ludzi. :D (Owszem, to miał być kolejny, zresztą niezbyt udany, żart). A tak na serio, to moja przecudowna i genialna beta Aranel będzie mi pomagała "sparować" ludzi. Bo ja mam dylematy i w sumie już wszystko było zaplanowane, ale jak zwykle nasunęły się wątpliwości. ;/
      Czasami trzeba się pożalić. ;D Jakbyś chciała jeszcze się pożalić, zapraszam do pokoju zwierzeń (a tak na serio - ostatnia zakładka w menu). ;D
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  7. Kurczę, jestem zła na siebie, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Miałam tak zawalony tydzień, że kompletnie nie znalazłam czasu na nadrobienie zaległości. Ale dosyć o mnie :)
    Rozdział IV
    Uwielbiam tę relację między Blaisem i Draconem. Jest taka naturalna. Zachowują się niemal jak bracia i tak miło się to czyta. Blaise chyba awansuje na mojego ulubionego bohatera w tym opowiadaniu - nadal moje serduszko bije dla Draco, ale troska Zabiniego po prostu mniej ujęła <3
    Świetnie, że trzymasz się kanonu. Szkoda tylko, że wykorzystałaś fragment "Księcia Półkrwi", zamiast napisać wszystko "po swojemu". Niemniej jednak, ciekawie to wyszło, biorąc po uwagę fakt, że wplotłaś między zdania z książki swoje własne fragmenty. Kiedy czytałam opis bólu Draco, zatkało mnie, poważnie. Udało Ci się to zrobić w taki naturalny i zarazem realistyczny sposób. Tylko pogratulować :)
    WIĘCEJ KATIE, proszę! Draco przy niej, że tak powiem, głupieje.
    Podsumowując, rozdział (jak zwykle) niezmiernie mi się podobał. Zabieram się do czytania następnego :)
    Rozdział V
    Ojejku, no Blaise rządzi <3
    Draco przyznał się do swoich uczuć - świetnie :) Nie robisz z niego męskiej wersji Mary Sue. Jest chamski, bezczelny i wredny, ale przy tym wrażliwy i przerażony zadaniem, które przed nim stoi, oraz (tu zgaduję, bo tak mi się wydaje, choć nie nazwałaś tego wprost) zauroczony Katie. Mieszanka wybuchowa, ale przedstawiasz go w sposób bardzo ludzki, tak, że można się z nim utożsamiać :)
    Zastanawiam się, kiedy Pansy i Blaise domyślą się, jaką misję ma Draco. Bo młody Malfoy nieświadomie daje im pewne wskazówki i niekoniecznie skończy się to dla niego dobrze. Cieszę się, że pamiętałaś o Teodorze, który również został Smierciożercą na miejsce swojego ojca :) Pansy zakochana w Blaisie? Ciekawy wątek, zastanawiam się, jak to się dalej między nimi potoczy :)
    Ten ostatni akapit pierwszej części - pięknie Ci to wyszło. Nie dodam nic więcej, bo jeśli tak Ci będę dalej słodzić, to skończysz tak:http://www.najlepsze-demotywatory.pl/files/7/7d/7d82bdd5799b84bbdebdc2a0f74c55cb.jpg
    Powtórzę się, bo nie mogę się powstrzymać - pięknie Ci to wyszło :)
    To jest zdecydowanie najlepszy rozdział na tym blogu. Wreszcie nastąpił jakiś przełom między Draco i Katie. Poza tym, nie spodziewałabym się, że to właśnie ona pomoże mu w naprawie szafki. Umiesz zaskoczyć czytelnika :)
    Mam wrażenie, że Czyste Serce to takie uzupełnienie "Księcia Półkrwi". Ale to bardzo dobrze :) Trzymasz się kanonu, zachowujesz charakter postaci, ale przy tym umiesz w ciekawy sposób nadać im "swoje" cechy.
    Kurczę, ale się rozpisałam :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    PS Jestem pozytywnie zaskoczona odstępem między tymi dwoma rozdziałami - podziwiam Cię, że się tak wyrobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bądź na siebie zła. :) Ja Cie doskonale rozumiem, poza tym nadrobiłaś zaległości teraz. ;D
      Blaise'a zawsze lubiłam i nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie zrobiła z niego sympatycznego gościa. I cieszę się dlatego bardzo, że go lubisz. ;)
      Kocham kanon i lubię, kiedy nie jest pominięty.
      Ja również żałuję, że nie napisałam tamtego fragmentu sama, jednak uznałam, że nie potrafiłabym ująć tego wszystkiego na nowo nie zapożyczając od Rowling chociażby dialogów, więc wyszło jak wyszło.
      A ja właśnie myślałam, że ten jego ból wyjdzie strasznie sztucznie. Dlatego tym bardziej dziękuję za miłe słowa.
      O Katie się nie martw, będzie jej pod dostatkiem. :)
      Tak, tak, tak! Bałam się jak cholera, że Draco wyjdzie plastikową lalką z chińskiego sklepu. Nawet nie wiesz, jak wielki uśmiech wywołałaś na mojej twarzy, kiedy się okazało, że Malfoy jednak wciąż pozostał człowiekiem z krwi i kości. ;D Katie to on jeszcze zauroczony nie jest (chociaż głupieje przy niej, jak sama napisałaś), ale będzie. xD
      Z Pansy i Blaise'em to się potoczy, potoczy. Jeszcze nie wiem, czy w dobrym kierunku, ale potoczy na pewno. :D
      Dziękuję Ci za tak długi i wyczerpujący komentarz, a przy tym tak miły , zawierający same komplementy. :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Jestem zła i koniec :c
      Ja go polubiłam dopiero w filmie :D A w większości opowiadań Blaise to Drugi Naczelny Macho Hogwartu, cham i prostak, także ten... Cieszę się, że u Ciebie jest zupełnie na odwrót. Uwielbiam go tutaj za to, że jest sympatyczny, ale przy tym nie traci tego "ślizgońskiego" czegoś :D Mam nadzieję, że zrozumiesz, o co mi chodzi :D
      W sumie to masz rację - Rowling opisała to idealnie i wątpię, żeby ktoś ją przebił.
      Jej, będzie Katie :D
      To pewnie jest taka najgorsza zmora nas, autorek - że główny bohater wyjdzie sztucznie. A tu się okazuje, że diabeł nie taki straszny jak go malują i trzeba uwierzyć w siebie :D
      Błagam Cię, niech chociaż Blaise i Pansy będą szczęśliwi! Taki nietypowy, a zarazem naturalny paring :)
      Nie ma sprawy :) Mimo tego, co wcześniej napisałam, to teraz uważam, że mój komentarz jest za krótki. :c
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Hej!

    Dziękuję za ciekawy i wydaje mi się, że szczery komentarz, a właściwie komentarze pod notkami. Faktycznie miałaś szczęście, dopiero po opublikowaniu rozdziału pierwszego, zorientowałam się, że ktoś skomentował prolog. Bardzo się ucieszyłam, szczególnie, że nie był to jeden z tych pustych komentarz "Fajne... zapraszam do mnie", ale zawierał także dozę krytyki.
    Co do samego mojego opowiadania to bardzo dziękuje za miłe słowa, bardzo chciałam stworzyć coś co ma związek z jednym z moich ulubionych parringów i będzie w miarę oryginalne, choć jestem świadoma, że w morzu tego typu historii zapewne znajdzie się kilka podobnych.
    Nawiązując do tego co napisałaś o bohaterach, a w szczególności o Ronie, to zawsze drażniło mnie, jak niektóre autorki go przedstawiają, jako dupka, przez którego Hermiona cierpi, ja chcę go pokazać z goła innej strony.
    Chcę też odpowiedzieć na pewien zarzut, że George słabiej przeżywa śmierć Freda niż Ron oraz że kanon poszedł się bujać w momencie wybuchu Hermiony. Zacznę od pierwszego, George przeżyje swoją żałobę nieco inaczej niż Ron, co nie znaczy słabiej, ale nie będę zdradzać wiele, bo to będzie w dalszych rozdziałach. Kiedy? Jeszcze nie wiem, ale będzie. Co do Hermiony, to nie uważam, że fakt, że zwykle była opanowana i racjonalna przekreśla możliwość wybuchu. Co śmieszniejsze, właśnie od wewnętrznych rozterek Hermiony na temat swojego zachowania zaczyna się rozdział 2, więc nic więcej nie wspomnę.
    A teraz do tych technicznych błędów, o których mówisz. Przyznaję, że nie jestem orłem z polskiego, a na każdym moim wypracowaniu jest parę błędów i póki co nie udaje i się tego wyeliminować.
    Akapity w bloggerze to kiedyś była moja największa zmora, w Wordzie te akapity pięknie się prezentują i co najważniejsze SĄ, a tu lipa, więc postanowiłam, że po prostu będę je tworzyła przez zrobienie wolnej linijki.
    Kiedy blogger nie lubi moich akapitów, to mój Word, a właściwie jakiś darmowy odpowiednik tego programu, nie lubi wszelkich myślników, pauz, czy dywizów (przyznam, że musiałam wygooglować o co chodzi). Nie chodzi o to, że nie robi tych pauz, robi je, tylko w tak chaotyczny i niezrozumiany dla mnie sposób, że zrezygnowałam z próby ich tworzenia. Co do spacji, moja wina, skupiłam się na tych myślnikach, a zapomniałam o przerwach, jeżeli chodzi o tą rzecz to już to ogarnęłam.

    A teraz chyba przyjemniejsza dla ciebie, jako autorki tego opowiadania, część. Pozwoliłam sobie przeczytać twoje opowiadanie, dobrze, że póki co ma tylko 5 rozdziałów i mogę ci odpisać na twoje komentarze dzisiaj, a nie za tydzień. Pierwsze co mnie ujęło w tej historii to zapowiedziany przez ciebie główny parring, Draco i Katie - z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Historia napisana ciekawie, a przede wszystkim zaczęta w bardzo ciekawym miejscu, nigdy bym nie pomyślała, że można zacząć akcje opowiadania w środku roku szkolnego, jak widać był to błąd. Fajne było też użycie fragmentów książki, choć coś mi nie pasowało z wprowadzeniem do tych fragmentów, może dlatego, że Draco najpierw wydawał mi się tylko wkurzony, a w scenie w łazience jest wręcz zrozpaczony. Całość jednak bardzo przypadła mi do gustu i chętnie przeczytam więcej. Także dodaję cię do linków i zapraszam do mnie Wbrew wspomnieniom, gdzie co prawda na razie nie ma nowego rozdziału, ale zawsze warto zaprosić.

    Pozdrawiam i przepraszam za kilometrowy komentarz.

    Timide

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Twoje opowiadanie, przyjmuję wszelkie wytłumaczenia bez gadania, ponieważ są sensowne. :) Tylko z tymi dywizami... Naprawdę warto je zmienić. Na klawiaturze pauzy ani półpauzy nie ma, ale na tablicy znaków już są, więc warto się nieco pofatygować. I naprawdę nie ma za co dziękować, ja lubię pisać długie komentarze, bo autorzy zasługują, aby się szerzej wypowiedzieć o ich dziełach. :)

      A teraz przejdę do faktycznie przyjemniejszej dla mnie rzeczy (w końcu każdy autor lubi, kiedy ktoś się o jego tworze wypowiada). ;)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że zostanie z moim opowiadaniem na dłużej. A z tym paringiem to przyszło tak nagle. No bo w Drinny nie wieżę (chociaż lubię), Dramione (pomimo tego, że je kocham i było pierwszym ff, jakie przeczytałam) nie wydaje mi się być prawdopodobne (niby Draco zawsze czuł coś do Hermiony, ale wstydził się tego, co oznaczało, że nigdy by się do tego nie przyznał, a sama Hermiona, delikatnie mówiąć, nie przepadała za nim). Reszta paringów wydawała mi się być jeszcze bardziej naciągana (znaczy oprócz tego z Astorią, ale przecież to jest z kanonu, więc...). No i wtedy pomyślałam o Katie i... wyszło z tego opowiadanie. ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Dziękuję za zamieszczenie odpowiedzi na moim blogu, choć się tego nie spodziewałam, liczyłam tylko na odpowiedź pod moim komentarzem. Ja zwykłam tak robić z jednego powodu, jest większa szansa, że adresat wiadomości ją przeczyta, bo bądźmy realistkami, nie każdy śledzi co się dzieje z ich komentarzem po jego publikacji.

      Faktycznie powinnam zwracać więcej uwagi na te nieszczęsne dywizy, spojrzałam jeszcze raz na tę notkę, ale tym razem pod kątem bardziej estetycznym i przyznaję racje, odpowiednie znaki, pauzy sprawiają, że całość wygląda przyjemniej dla oka.

      Pozdrawiam i dziękuję

      Timide

      Usuń
  9. Teraz strasznie mnie ciekawi, jak zareaguje Katie, kiedy dowie się, że Malfoy wykorzystał jej wiedzę do wprowadzenia do Hogwartu śmierciożerców... Genialny pomysł! Gdybyś mogła, informuj mnie o nowych notkach, nie zawsze kontroluję blogi ze swojej listy czytelniczej...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo za ten komentarz jak i dwa pozostałe. Sprawiłaś mi nimi wielką przyjemność, zwłaszcza że zawierają wielką porcję mniej lub bardziej zasłużonych komplementów. ;)
    Oczywiście, jeśli tylko nie zapomnę, poinformuję Cię chętnie.
    Również pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, kochana ;) Jeszcze zastanawiałam się, czy wprowadzsz Crabbe'a i Goyle'a?

      Usuń
    2. Crabbe'a i Goyle'a muszę wprowadzić pod sam koniec części pierwszej, ponieważ kanon mnie do tego zmusza. Jednak nie jestem jeszcze pewna, czy chcę ich bliżej opisywać i wplątać pomiędzy wątki. Wprawdzie mam pewne plany z nimi związane, ale nie mam pojęcia, czy wypalą. ;)

      Usuń
    3. Nie mogę się doczekać:)
      Wydaje mi się, że dość poważnie myślisz o pisaniu, prawda? Ten tekst przypomina mi moje dawne i patrząc na twój styl i brak błędów (może nie brak, wszyscy je popełniają, nie da się tego uniknąć), wydaje mi się, że sporo czytasz.
      Nie wiem, czy się nie wtrącam tam gdzie mnie nie chcą, ale chciałabym Ci polecić stronę Ricka Riordana (napisał m.in. serię o Percy'm Jacksonie) ze wskazówkami dotyczącymi pisania. Nie twierdzę, że tego potrzebujesz, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo mi pomogły w pisaniu. Pan Riordan zwraca uwagę na wiele istotnych rzeczy, o niektórych nigdy wcześniej nie myślałam :)
      Tutaj jest link: http://rickriordan.com/about-rick/writingadvice.aspx
      Ja przeczytałam wszystko, ale wydaje mi się, że dla nas najważniejsze są podpunkty:
      "How can I improve my writing?",
      "How do you develop characters?",
      "How do you write good dialogue?",
      i "How do you plot an entire novel?".

      Karta bohatera to jeden z moich ulubionych podpunktów. Ja swoją zmodyfikowałam do własnych potrzeb, ale robiąc ja tez dla pobocznych bohaterów samoistnie daje im "życie" i charakter. Na wiele pomysłów w fabule wpadłam właśnie w ten sposób:)

      Myślę, że rozwój jest ważny, a Ty masz ogromny potencjał:)

      Usuń
    4. Tak, o pisaniu myślę poważnie. Obecne opowiadanie to swego rodzaju rozgrzewką przed autorską powieścią, na którą mam już pomysł i powoli czynię do niej przygotowania. Nie chciałabym zacząć pisać czegokolwiek na poważnie, nie mając za sobą treningu. Stąd ten blog - ćwiczę, uczę się, a przy okazji świetnie się bawię i poznaję nowe osoby. :)
      Masz rację, czytam mnóstwo.
      Dziękuję za polecenie strony. Wprawdzie z jego twórczością nigdy nie miałam bliższej styczności, jednak z chęcią zapoznam się z jego wskazówkami (uważam, że każda rada się przydaje).
      I jeszcze dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa. :)

      Usuń
  11. Jej. Dziękuję bardzo za dedykację. Wybacz mi również za tak długą zwłokę. Rozdział przeczytałam już tydzień temu, lecz kompletnie nie miałam czasu, a chciałam napisać co najmniej przyzwoitej długości komentarz nie ograniczając się do: "świetna notka, zapraszam do mnie" xD
    Stylistycznie poprawnie, choć trochę dużo dialogów w stosunku do opisów, ale nie będę się czepiać, bo czasami tak po prostu musi być :>
    Tak dużo moich kochanych Ślizgonów *.* Zacznę od tego, że bardzo podobała mi się pierwsza scena. Blaise jest po prostu niemożliwy. Uwielbiam, kiedy tak droczy się z Draconem. Po przczytaniu wstępu również miałam wizję połączenia Zabiniego z Pansy i cieszę się, że tego nie zrobisz - ten pairring jakoś mi nie leży :x Ale co powiesz o wplecieniu elementów bromansu? Oczywiście mam na myśli związek między Blaise'm lub Teodorem a Malfoyem :D Fragment w pokoju życzeń: bezcenne. Wybacz, ale ja poległam w chwili, kiedy Malfoy pomyślał o "jednej osobie o bladej twarzy bez nosa". Ubawiło mnie to, zwłaszcza, iż sama lubuję się w drwinach dotyczących wyglądu Voldemorta - jeśli zajrzysz do mnie, znajdziesz sporo żartów, zwłaszcza dotyczących nosa (czy raczej jego braku) Czarnego Pana xD ale, ale, wracając do tematu... Katie pomagająca Draconowi to dość niezwykłe stanowisko. Hm... ciekawe, do czego to doprowadzi. I czy naprawa szafki stała się dla blondyna pretekstem do spotkań z Gryfonką? Interesujące, zaiste :3
    No i oczywiście scenka z dwoma trzecimi naszych super-dobrych-cudownych bohaterów. Chcę więcej konfrontacji z nimi. I więcej krwi! Ooo tak, Princess pragnie krwi xD
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Życzę dużo weny!
    http://yaoi-tomarry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. No dobra, to może od początku. Dziękować nie masz za co, a za zwłokę również nie powinnaś przepraszać - ja Ci kiedyś chyba mówiłam, że przeczytam Twojego bloga i do dziś tego nie zrobiłam, bo nie mam kiedy. ;c
    Mnie właśnie też te dialogi martwiły. Dlatego w kolejnym rozdziale mam ich już o wiele mniej. ;)
    Ja też uwielbiam, kiedy Blaise się droczy z Draco. Mam z nimi niezłą zabawę, chociaż niektóre dialogi wzoruję na sobie i mojej przyjaciółce, przerabiając je oczywiście na potrzeby opowiadania. xD
    Przykro mi, że to mówię, ale Twoich oczekiwać co do bromansu nie spełnię. Na pocieszenie powiem, że już większość zawiłości miłosnych mam ustalone. :D
    Z Katie się jeszcze porobi. Bo pierwsza połowa pierwszej części będzie jeszcze w klimatach względnie wesołych, potem się dopiero akcja rozkręci do końca. Chociaż w sumie nie jestem pewna, czy będę pisała część drugą, więc nie powinnam tego nazywać częścią pierwszą, ale cooo tam.
    Hah, krew się jeszcze poleje. xD Ale później, daj ludziom czas. ;D
    Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, naprawdę, życzę Ci dużo weny, bo jak najszybciej pragnę przeczytać ciąg dalszy. Czuję się niemal tak, jak przed jakże długo wyczekiwaną premierą ostatniej części HP xD
    Cóż, nie będę też narzekać, gdyż to Twoje opowiadanie :> Tylko nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałaś moje intencje, dotyczące bromansu xD
    Chciałam się dowiedzieć, czy rozbudujesz sceny Malfoya z jego przyjaciółmi i ucznisz z tego tak ważny wątek jak było to w oryginale między HP a RW.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba już Ci napisałam, że piszesz dobrze i naprawdę wciągająco :) jak z początku byłam sceptyczna, tak teraz chcę czytac dalej i dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No i znowu to samo. Jesteś zbyt dobra, bo znowu brak mi słów. Znowu, znowu, znowu, znowu. Ale teraz po raz pierwszy czułam dreszczyk emocji, i tak szczerze, podoba mi się to. Chociaż powodu nie znalazłam, ale było tu jakieś... napięcie.
    Ja jestem cholerną romantyczką i samo to, że Draco i Katie rozmawiali wprawiło mnie w serduszkowy nastrój. A nic romantycznego niby w tym nie ma. Dziwne.
    Zauważyłam właśnie u ciebie genialną cechę - to, że w taki subtelny sposób potrafisz utrzymać nastrój. Sama nie wiedziałam, skąd biorą się u mnie konkretne emocje. To świetne, dawno nikogo z takim "darem" nie spotkałam ;).
    Nadrabiam emotki, bo jak nie wstawię jednej na dziesięć wyrazów, to czuję się niedożywiona emocjonalnie - takie moje zboczenie ;) :* *o* ^3^ •o• •.- :) :) :) ;D :P.
    (Moja przyjaciółka wie, że kiedy w SMS nie wstawię emotki, to ktoś się pode mnie podszywa xD). No proszę, znowu emotka. Ktoś ma numer do psychiatry?
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, Draco chyba trochę za dużo powiedział Pansy i Blaise'owi. :( Ja na ich miejscu na pewno bym się przeraziła tym, co im powiedział!
    Dobrze, że Katie mu choć trochę pomogła, zastanawia mnie tylko, czy w przyszłości nie będzie tego żałować...

    OdpowiedzUsuń