sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział VII

Dla idaśka*,
chociaż już chyba nie czyta tego opowiadania.
Bo dała mi cenne rady, dzięki którym o wiele łatwiej pisało mi się pewne fragmenty.
*Mam nadzieję, że dobrze odmieniłam.

Weekend Draco wyglądał na pozór tak jak każdego innego ucznia Hogwartu. Chłopak uczył się, nadrabiał zaległości i pisał długie eseje, spędzał czas z przyjaciółmi, starał się zrelaksować. Nic niezwykłego. Pozory okazały się być jednak mylne. Jak zawsze zresztą. Pierwszemu wrażeniu ponownie udało się kogoś oszukać — w tym wypadku wszystkich hogwartczyków.
Ślizgon tak naprawdę przeżył kolejne dwa pracowite dni. Gdy nikt nie mógł go zauważyć, znikał w Pokoju Życzeń na długie godziny, nie mówiąc o tym nikomu. Wciąż wypróbowywał coraz to nowe zaklęcia, eksperymentował, wykorzystując do tego między innymi owady. Niestety, ilekroć użył Szafki Zniknięć, każde żywe stworzenie, które do niej włożył, powracało ze sklepu Borgina i Burke’a, gdzie znajdował się bliźniaczy mebel, martwe lub co najmniej poważnie uszkodzone. Starał się ocenić ogrom szkód w ich organizmach, aby ustalić, czy Śmierciożercy mogliby walczyć w takim stanie, gdyby jednak mieli się przedostać do zamku, nie czekając na lepsze wyniki naprawy. Obserwacje jednak mówiły same za siebie. Nie mieliby szans na wygraną w takim wypadku.
W tej sytuacji Draco pragnął jak jeszcze nigdy kolejnego spotkania z Katie Bell. Ale nie mógł się przełamać. Nie chciał ponownie usłyszeć z jej ust o “wypadku”. Bał się swojej reakcji. Bał się również tego, że sam siebie wyda, że Gryfonka wszystkiego się domyśli. I nie potrafił pokonać własnych demonów. Bo co by się nie działo, jest rodzaj strachu, którego nie zwalczy się w pojedynkę, potrzeba do tego kogoś bliskiego, zaufanego. Jest to strach przed samym sobą.
Dziwnym trafem tym razem Gryfonka sama postarała się o spotkanie, zaczepiając Draco na korytarzu, gdy ten szedł na swoją ostatnią lekcję poniedziałkową — obronę przed czarną magią.
 — Nie chciałbyś może dowiedzieć się czegoś więcej? Ostatnio jakoś nie wyszło… Trochę za dużo chyba o sobie mówiłam… — Ton głosu Katie wskazywał na to, iż czuła się dość niezręcznie i w pewnym sensie głupio, jednak jej postawa mówiła zupełnie coś innego — wyprostowane plecy, uniesiona wysoko głowa, gestykulujące żywo, tak jak zawsze, ręce dawały znać o jej pewności siebie. Pomimo całego swojego dziewczęcego wdzięku panna Bell nie należała do kobiet, które mają zaniżone poczucie własnej wartości i krępują się, rozmawiając z osobnikiem płci przeciwnej.
Draco zawahał się prawie niezauważalnie. Moment wątpliwości jednak minął szybko, ponieważ właśnie tuż obok przebiegł Potter z jakimś świstkiem pergaminu w ręku, który do złudzenia przypominał list. To przypomniało chłopakowi o wciąż niewykonanych zadaniach. A zegar wciąż tykał, sygnalizując upływ kolejnych sekund. O tak, dawały o sobie znać prawa natury — w końcu zwierzęta zabijają ludzie, a ludzi czas.
Nie więcej niż dwie minuty zajęło im ustalenie terminu oraz miejsca spotkania. Pokój Życzeń wieczorną porą wydawał się najbardziej stosownym miejscem do rozmów o magicznych przedmiotach ze względu na znajdujące się w nim między innymi stare księgi o adekwatnej tematyce. Poza tym nikt nie mógł ich tam zobaczyć, przeszkodzić im, co również wpływało na korzyść tego pomieszczenia.
Draco czuł, że szczęście może mu ponownie dopisać niczym po wypiciu całej fiolki Felix Felicis. Poza tym zadowolenie czerpał również z innego źródła, którego bliżej nie potrafił określić. Albo nie chciał. Radował go bowiem fakt, że rozmowa z Katie przebiegła bez zbędnych wybuchów z którejkolwiek ze stron, że nie powiedział nic niestosownego oraz że dziewczyna tym razem okazała mu litość i nie mówiła niczego, co zbiłoby go z tropu lub zakłopotało.
Ślizgon został sam. Ruszył bardzo powoli przez hogwarckie korytarze do sali, w której odbywała się obrona przed czarną magią. Lekcja zaraz się zaczynała, ale mało go to obchodziło. Liczyło się to, że umówił się z Katie. Tylko to.
Minęła go gromadka drugorocznych Krukonów. Przepychali się i krzyczeli niczym najbardziej nieokrzesane, małe dzieci, jakie Merlin widział. Jednak Draco to wyjątkowo nie przeszkadzało. Gdy jeden z chłopców wpadł na niego z impetem, ograniczył się jedynie do dobitnego komentarza: “Co za debil! A podobno Krukoni mają mózgi!”. Nic mu nie mogło popsuć humoru. Nawet irytujący go wiecznie, przemądrzali Gryfoni, którzy tego dnia wyjątkowo mieli pecha i dwóch z nich, dzięki drobnej pomocy Draco i zaklęciu Cunfundus (o czym nikt się nie dowiedział), dostało u Snape’a szlaban. A przynajmniej szczęście dopisywało Draco do zakończenia zajęć, kiedy to uśmiech zszedł mu z twarzy za sprawą jego najlepszego przyjaciela.
 — Hej, jesteś już gotowy na poważną rozmowę? — zapytał się od razu po lekcjach bezpośrednio Blaise. On nigdy nie bawił się w podchody, zawsze mówił prosto z mostu. Był już mocno podenerwowany tym, że tak naprawdę wciąż nie wiedział nic o zadaniu Draco, które dostał od Czarnego Pana.
Dwaj Ślizgoni ruszyli hogwarckim korytarzem, kroki kierując w stronę wyjścia ze szkoły.
 — Nie wiem, o jaką znowu rozmowę ci chodzi — odburknął blondyn, przyśpieszając. Kłamał. Zawsze gdy chciał kogoś oszukać, mierzwił włosy lewą ręką. Zabini dobrze o tym wiedział, zdążył go już przez tyle lat poznać na wylot.
 — Draco! — Blaise zdenerwował się. Z każdą chwilą tracił cierpliwość.
 — No co?! Nie muszę ci się spowiadać. To chyba moja sprawa, nie?
 — No właśnie nie tylko twoja. Jesteśmy przyjaciółmi. Pansy też odchodzi już od zmysłów. A Teodor… On akurat nie okazuje niczego, ale i tak wiem, że też się przejmuje pomimo wszystkich własnych problemów. Możesz wreszcie pomyśleć też o innych, a nie tylko o sobie?! — Blaise podniósł głos, a jego echo odbiło się od kamiennych ścian.
Stanęli w miejscu, mierząc się nawzajem badawczymi spojrzeniami. Pulchna dama w zwiewnej, różowej sukni spojrzała z oburzeniem na czarnoskórego i wykrzyknęła z grubej, złotej ramy coś o pancerzu z wężowej skóry chroniącym przed nabraniem ogłady.
Draco westchnął donośnie, ignorując kobietę z obrazu na wzór swojego towarzysza.
 — Kiedy ja właśnie myślę o innych. O was. Ciągle. Zrozum wreszcie, że nie mogę powiedzieć. I nie chcę. Nie wciągnę was w nic. Wy musicie być bezpieczni. — Przymknął powieki, ukrywając pod nimi tę część twarzy, która jako jedyna ukazywała jego prawdziwe uczucia. Ponownie ruszyli na przód.
Milczeli. Obaj trzymali przy swoim i wiedzieli, że drugi nie odpuści. Takie mieli charaktery i nic tego zmienić nie mogło. Dopiero gdy wychodzili ze szkoły, powrócili do rozmowy.
 — No to może powiedz chociaż, jak ci idzie. Czy możemy ci w czymś pomóc? — Blaise zrezygnował z kolejnych prób namawiania i wypytywania. Nie chciał wywoływać kłótni, a już na pewno nie na błoniach, na których się przed chwilą znaleźli. Uczniów zeszło się mnóstwo, ponieważ wszyscy skończyli już lekcje, mieliby więc zbyt wielu świadków. Majowa, ciepła pogoda zachęcała do wyjścia ze szkoły, wręcz nawoływała tłumy, aby opuściły grube mury ogromnego zamku otoczonego aurą magii i zaczerpnęły świeżego powietrza. Słońce łaskotało promieniami każdy odsłonięty fragment ciała, a delikatny wiatr zmuszał włosy do wesołego tańca. W oddali kołysały się leniwie zieleniejące, wielkie drzewa Zakazanego Lasu, który dzięki ciepłej pogodzie wydawał się być mniej mroczny niż zazwyczaj.
Draco odparł, że jak na razie idzie mu świetnie. Nie wspomniał nic o swojej tajemniczej pomocnicy, która sama nie wiedziała, że przyczyniała się do naprawy Szafki Zniknięć. Nie chciał z nikim się podzielić tym faktem. I właśnie w tym momencie odczuł, że robi Gryfonce krzywdę. Świadomość tego kuła złośliwie jego wymizerowane od dawna już sumienie. Chłopak jednak zepchnął to uczucie na bok. Miał zadanie do wykonania. Bez względu na to, jak wiele osób na tym już ucierpiało lub miało ucierpieć, musiał je wykonać. Dla dobra swojego i bliskich. Dla matki odchodzącej od zmysłów w domu. Dla ojca siedzącego w Azkabanie razem z kilkoma innymi Śmierciożercami po nieudanej akcji w Ministerstwie Magii. Dla przyjaciół, którzy na razie byli bezpieczni w Hogwarcie, zamku mającym niedługo zostać przejętym przez podwładnych Czarnego Pana właśnie dzięki Draco.
*
Pokój Życzeń wyglądał tak jak zwykle — był pełen rupieci i kurzu osiadłego dawno na nieużywanych przedmiotach. Niby nic nadzwyczajnego, ale magię dało się wyczuć, przekraczając tylko próg pomieszczenia. Draco wszedł bez zastanowienia w tę samą alejkę, którą uczęszczał kilka razy w tygodniu od początku roku szkolnego. Już od dawna poustawiane dookoła bez żadnego sensu klamoty nie przyprawiały go o klaustrofobię tak jak na początku. Teraz czuł się w pomieszczeniu bardzo swobodnie, można było powiedzieć, że jak u siebie.
Doszedł do celu dość szybko. Skinął głową na powitanie Katie, która siedziała na tym samym krześle co ostatnio i okręcała wokół palca pasmo ciemnobrązowych, prostych włosów. Zamknęła z łoskotem wielką księgę leżącą na jej kolanach, zaznaczając miejsce, w którym skończyła czytać, wyświechtanym kawałkiem zabazgranego niebieskim atramentem pergaminu.
 — O. Tym razem punktualnie — powiedziała, udając zaskoczenie i podziw.
 — Tak. Też się cieszę, że ci się udało — odpowiedział Malfoy z łobuzerskim uśmiechem.
Wyrwał z rąk Katie opasłe tomiszcze. Widząc, że jest to jeden z najpopularniejszych romansów na całym magicznym świecie — Miłość zapakowana w kufer, rzucił go na stolik, z którego pod wpływem wstrząsu prawie spadła wiekowa lampa.
 — Szanuje się książki! — warknęła Katie i sięgnęła po wyrwany jej przed chwilą przedmiot. Upewniła się, że nic nie zostało uszkodzone, po czym pogładziła nieco pogiętą okładkę niemal z czułością. Schowała swoją własność do czarnej torby leżącej pod krzesłem.
 — Mam szanować takie głupoty? — Draco nie krył zdziwienia połączonego z oburzeniem. Romanse to coś, czego nienawidził i uważał za kompletną stratę czasu czytanie ich.
 — Głupoty? Ostatnio widziałam cię z tomem Podróży z olbrzymami. Chcesz mi powiedzieć, że powieści przygodowe są mądrzejrze? — Katie uniosła brwi. Sceptycyzm wyraźnie emanował z jej głosu i wyrazu twarzy.
 — Owszem, książki przygodowe mają jakieś głębsze przesłanie. Poza tym zawierają różne ważne motywy jak choćby…
 — Dobra, dobra. Skończ. Nie po to tu jesteśmy — Gryfonka przerwała wypowiedź Draco, który znajdował się właśnie w swoim żywiole, czyli uchylał przed kimś rąbek swojej inteligencji.
Żachnął się, prychając głośno, ale nie powiedział nic więcej, tylko usiadł po turecku na podłodze, czyszcząc ją uprzednio prostym zaklęciem. Katie udawała, że nie widzi jego rozdrażnienia. Zaczęła mówić, jak gdyby nigdy nic, o różnych usterkach oraz sposobach na ich wykrycie i zniwelowanie, jeśli przedmiot jest pokaźnych gabarytów. Ślizgonowi było to niezwykle na rękę, więc nie przerywał jej. Słuchał długiego monologu z kamienną twarzą, ale wbrew pozorom nie nudził się ani trochę, próbując zapamiętać tyle, ile tylko był w stanie, nie posuwając się do robienia notatek. Zresztą i tak nie udałoby mu się napisać wszystkiego, co uważał za ważne — Katie mówiła zbyt szybko, choć zrozumiale.
Nie wiadomo kiedy minęło pół godziny, potem godzina. Czas leciał nieubłaganie, a Gryfonka wciąż mówiła i mówiła, nie robiąc częstych przerw choćby na zaczerpnięcie większej porcji powietrza. W końcu niemal już charczała.
 — Ale najważniejsze jest to, że co by się nie działo, zawsze musisz najpierw użyć kilku podstawowych zaklęć reperujących. Nie jakoś specjalnie wielu, ale nie możesz się również ograniczyć do samego Reparo. Chodzi o to, aby przedmiot przygotować do dalszych działań. No i przy okazji zawsze możesz się dzięki temu upewnić, czy nie wystarczą tylko podstawowe czary — zakończyła długi wywód Katie i odetchnęła głęboko.
Nastała cisza. Tak dawno zaczęli rozmawiać, że milczenie brzmiało dla nich wręcz złowrogo. Draco nawet próbował coś powiedzieć, aby wypełnić przestrzeń słowami, ale żadne konstruktywne zdanie nie przychodziło mu do głowy.
Gryfonka odchrząknęła głośno, aby pozbyć się chrypy.
 — Teraz ty coś powiedz, Draco. Ja już nie mogę. Gardło mam takie, jakbym zaśpiewała wszystkie piosenki Fatalnych Jędz. A oni są naprawdę… — Dziewczyna nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, aby określić jeden z najpopularniejszych zespołów rockowych.
 — Są naprawdę świetni! — obwieścił Draco niespodziewanie dla nich obojga.
Katie spojrzała na niego z niekłamanym zdziwieniem.
 — Czy ja wiem… Nie mogłam znieść ich wrzasków na Balu Bożonarodzeniowym w piątej klasie. Nie lubię tego typu muzyki.
 — A ja uwielbiam. Jest… no, genialna. Mogę ich słuchać godzinami.
Odmienne gusty muzyczne okazały się kolejną kwestią, którą należało omówić, chociaż Katie obiecała sobie, że się już przecież nie odezwie, przynajmniej na razie. Jej natura gaduły ponownie wygrała z nią samą.
Gdy ustalili, że Gryfonka zdecydowanie woli muzykę klasyczną oraz delikatne brzmienia gitary w połączeniu z melodyjnymi głosami śpiewającymi mądre i piękne piosenki, a Draco ubóstwia mocne, ostre nuty, płynnie przeszli na temat quidditcha, który pasjonował ich oboje. Dyskutowali o różnych zwodach oraz innych manewrach, spierając się w wielu kwestiach, m.in. w sprawach taktyk drużynowych. Nie wiadomo kiedy, zatoczyli koło i znów wrócili do magicznych przedmiotów.
 — Dlaczego interesujesz się naprawami? Ale tak szczerze — zapytała Katie.
Podrapała się po lekko zesztywniałym od siedzenia w jednej pozycji karku, zaczęła go masować. Zdążyła trzy razy zmienić pozycję na coraz bardziej niewygodnym po tak długim czasie krześle, nim usłyszała odpowiedź.
 — Zwykła ciekawość — odparł w końcu z prostotą Draco, a jego lewa ręka mechanicznie powędrowała w górę, aby zmierzwić jasne włosy jeszcze bardziej.
Zmienili temat, ponieważ w powietrzu dało się wyczuć delikatne napięcie, które nadeszło nagle znikąd. Jednak konwersacja nie kleiła się już tak jak wcześniej. Rozmawiali jeszcze pół godziny, a gdy Katie nie czuła się już na siłach, aby mówić (co zdarzało się niezwykle rzadko w jej wypadku), ruszyli do swoich dormitoriów.
Na początku Draco miał zamiar odprowadzić dziewczynę, bo tak nakazywała mu kultura wpojona przed wielu laty przez rodziców, jednak gdy zorientował się, że przecież Gryfoni (jak i wszyscy inni uczniowie Hogwartu a może i nawet pracownicy tej placówki) będą krzywo patrzeć na Ślizgona stojącego pod portretem Grubej Damy, zrezygnował. Wytłumaczył niezgrabnie dziewczynie, że zapomniał czegoś z Pokoju Życzeń i zawrócił, nie czekając na odpowiedź. Odniósł wrażenie, że ma deja vu. Zdarzyło mu się przecież również wcześniej uciekać od Katie. Wstydził się tego sam przed sobą, ale nie mógł już nic poradzić.

*
Dla Blaise’a życie zawsze miało jaskrawe barwy i nie było w nim miejsca na smętne szarości. Zazwyczaj roześmianego lub co najmniej uśmiechniętego chłopaka mało co potrafiło zasmucić czy zdenerwować. Choć musiał przyznać sam przed sobą, że w tym roku szkolnym zdarzało mu się to coraz częściej za sprawą, co jest paradoksalne, jego najlepszych przyjaciół, którzy ostatnimi czasy zaczęli się zachowywać coraz dziwaczniej. Draco znikał gdzieś na długie godziny i nikt nie miał pojęcia, gdzie ten się znajdował. Na dodatek sam nie chciał zdradzić nikomu, co w tym czasie robił. Pansy popadała ze skrajności w skrajność — raz posyłała mu mordercze spojrzenia, by za moment podejść do niego, wypłoszyć całe jego towarzystwo i z iskrami w oczach zacząć rozmowę. Teodor natomiast spoglądał na niego z ledwo widocznym błyskiem smutku, jakby czegoś wyczekiwał. Blaise nie wiedział, o co im wszystkim chodziło i powoli zaczynał już mieć tego dość.
Dlatego właśnie, aby odprężyć się po męczących dniach, postanowił przejść się po przyjemnie chłodnych korytarzach zamku zapełnionych ruchomymi obrazami, w których znajdowały się zazwyczaj niezwykle kapryśne postaci, oraz drzwiami prowadzącymi do klas, toalet, składzików na miotły czy innych pomieszczeń. Ciągnęło go do spacerów po Hogwarcie o wiele bardziej niż na rozgrzane majowym słońcem błonia. Minął po drodze wiele osób — kilku pierwszorocznych Puchonów (na jednym z nich użył zwieracza nóg, ale widząc, że dzieciak zaczął płakać, jakby go Cruciatusem co najmniej potraktował, cofnął zaklęcie), dwie Ślizgonki z piątej klasy, z którymi wymienił krótkie “cześć”, siódmorocznego Krukona — jednego z prefektów naczelnych, Gryfonów, którzy nie mogli mieć więcej niż czternastu lat, ponownie Puchonów (tym razem z szóstej klasy — z jednym z nich chodził na zaklęcia). Gdy wspinał się po schodach trzeciego piętra, wpadł na Pottera idącego za rękę z Ginny Weasley, jego dziewczyną od czasu zwycięstwa Gryfonów na ostatnim meczu (plotki bardzo szybko rozeszły się po Hogwarcie). Przeszedł obok nich, patrząc Wybrańcowi w oczy z nienawiścią.
Blaise naprawdę nienawidził Pottera. I o ile mógł to przyznać przed samym sobą bez większych problemów, o tyle powodu tej nienawiści wypierał się na wszystkie sposoby. Wiedział bowiem doskonale, że antypatia nie zrodziła się głównie dlatego, że Potter to właśnie Wybrańcem ani z tego, że miał na pieńku z Draco. Oczywiście, wyżej wymienione argumenty również były przyczyną negatywnego uczucia, jednak nie najważniejszą. Otóż Blaise się zakochał. I to nie w byle kim, ale właśnie w obecnej dziewczynie Gryfona — Ginny.
Wszystko zaczęło się w piątej klasie. Chłopak nawet nie wiedział, kiedy młoda Weasley zaczęła zwracać jego uwagę. Stało się to nagle. Na początku nie przejmował się tym zbytnio. Często wpadała mu w oko jakaś ładna dziewczyna, jednak po jakimś czasie zapominał o niej i przechodził na inną. Tym razem tak nie było. Pod koniec piątego roku Blaise już wiedział, że to miłość, jednak tylko podświadomie, gdyż żył w przekonaniu, że Ślizgon i Gryfonka to jak ogień i woda — połączenie nierealne.
Pamiętał dobrze, jak pewnego razu zdradził się przed Pansy, która wyciągnęła z niego informacje podstępem (jakie to typowe dla Ślizgonki!), podczas rozmowy w pokoju wspólnym i jak pociągu, gdy jechali na szósty rok, wypomniała mu to. Wtedy miał jej to za złe i nieco się obraził, ale teraz to już nie było ważne.
Blaise nie tolerował swojego uczucia do Ginny. Wypierał się go przed samym sobą i szczerze nienawidził, kiedy dziewczyna pojawiała się w jego głowie. Wmawiał nawet sobie, że nienawidzi młodej Weasley, co czasami ośmielał się wypowiedzieć na głos, aby choć trochę w to uwierzyć.
Źle się czuł z tym wszystkim. Bolesna jest odraza do własnych uczuć.
Nie miał już ochoty iść dalej, więc zawrócił w połowie długiego korytarza czwartego piętra. Szedł samotnie szybkim krokiem, aby wreszcie znaleźć się w jego ulubionej części szkoły — lochach, które poniekąd były jego drugim domem. Po drodze spotkał Milicentę, swoją dobrą koleżankę, z którą wdał się w rozmowę dotyczącą eseju na eliksiry. Zapomniał. Choć na moment zapomniał o Ginny i innych problemach. A może jedynie na moment? W końcu przecież miał sobie przypomnieć.
Czyż nie cudownie byłoby posiadać dar zapominania na zawsze?

______________________________________________________________


Witam! Pamięta mnie ktoś jeszcze? Czy w ogóle ktoś tu jeszcze zagląda?
Po niemal miesiącu ciszy wreszcie dodałam rozdział. Nie, nie jestem z niego zadowolona i wiem, że zarówno pod względem jakości jak i długości mógłby być lepszy. Dumna z siebie nie jestem. Ale co poradzić? Taki mam napięty grafik, że na komputer wchodzę rano i wieczorem na piętnaście minut, aby odpisać na mejle.
Co ja Wam mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że wciąż liczę na to, że pod rozdziałem pojawi się jakiś komentarz, że tu jesteście i czekacie.
Pochwalę się jeszcze tylko, że zostałam oceniona przez Expecto Patronum (KLIK). Otrzymałam czterdzieści dziewięć punktów na pięćdziesiąt możliwych, co dało mi ocenę bardzo dobrą (5).
No to zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam,
Ap
PS Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad zmianą szablonu. Mam od dawna plany, jak mógłby wyglądać, aby na blogu był wreszcie idealny porządek. Potrzebuję jedynie dobrej duszyczki, która podejmie się wykonania go. Od razu zaznaczam, że nie mam dużych wymagań. Jacyś chętni?
PS 2 Wiecie, że jesteśmy już w połowie? Dzisiaj sobie wszystko dokładnie rozpisałam na spokojnie i wyszło na to, że pozostało jeszcze siedem rozdziałów i epilog. No i oczywiście druga część... :)

17 komentarzy:

  1. NIE, NIE, NIE I NIE. ZNOWU POPEŁNIŁAM TEN BŁĄD I NIE SKOPIOWAŁAM TREŚCI KOMENTARZA...
    Niestety nie będzie on teraz tak długi, bo zwyczajnie nie mam na to czasu... ;-;

    Nareszcie rozdział! ♥

    Zaczynając chronologicznie - zaproszenie Katie. To urocze, że dziewczyna sama zaproponowała Draconowi spotkanie. I to jeszcze pod pretekstem rozmowy o magicznych przedmiotach - sprytnie, Gryfonko!

    Trochę zdziwił mnie półtoragodzinny monolog Katie. Czy ktoś mógłby bez żadnych dłuższych przerw mówić tak długo? W końcu dziewczyna mogłaby pomyśleć, że Dracona nudzi jego opowieść... Ironiczny głosik w mojej głowie nasuwa mi myśl, że sama mogłabym gadać godzinami o ulubionych filmach czy serialach, a jednak tutaj wydawało mi się to trochę nieprawdopodobne.
    Wyobrażam sobie za to związek Bell i Malfoya - ona wygadana i otwarta, on skryty i cichy, wszystko dokładnie analizujący. ♥

    Blaise i Draco... Zastanawiam się, czy i kiedy blondyn nie wytrzyma napięcia i opowie przyjaciołom o misji. Mógłby porozmawiać chociaż ze swoim towarzyszem cierpień Teodorem...

    Blaise i Ginny! Ty mnie dopiero zaskoczyłaś... Przyznam szczerze, że zaczynam się gubić w tych uczuciach. Blaise kocha Ginny, Ginny Pottera *najprawdopodobniej*, Pansy Blaise'a, Teodor Pansy... O szit. XD
    Tyle nieszczęśliwych i nieodwzajemnionych miłości, chyba tylko Katie i Draco podzielają swoje uczucia ♥

    Fakt, że pozostało 7 rozdziałów i epilog tylko mnie zasmucił... Podziwiam Cię jednak za to, że potrafisz wszystko sobie rozpisać i przewidzieć, kiedy zakończysz bloga. Ja do swojego opowiadania mam ogólny zarys historii, jednak większość rzeczy i tak wymyślam na bieżąco + nie mam pojęcia, kiedy zakończę bloga. XD

    Pozdrawiam Cię, kochana, i czekam na następny rozdział! I jak najwięcej Katie, proszę ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, jeszcze jedno. Nowy szablon... Jestem całkowicie za! Sama kiedyś się tym zajmowałam i zaszczytem byłoby dla mnie zrobienie go dla Ciebie, jednak wypadłam z wprawy, o czym świadczy trudność z jaką teraz robię szablon na informatykę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gadaj, że komentarz nie jest długi. Jako jedna z niewielu rozpisujesz się aż tak bardzo.
      Myślałam, że widać z kontekstu, że Draco, tak jak poprzednio, dopytywał się o różne rzeczy, więc jakieś tam przerwy jednak Katie miała. Użyłam hiperboli i to chyba popsuło zamierzony efekt. I owszem, da się gadać półtora godziny - sama mam takie przeżycie za sobą (nota bene niezbyt przyjemne, bo wyszło mi wszystko na drugi dzień i mówić nie mogłam).
      Z misją to jeszcze wszystko wyjdzie. Powoli... ;D
      Miłości jeszcze się wyjaśnią. I tak pewnie na koniec wszyscy będą szczęśliwi - ja nie potrafię być wredna dla bohaterów moich tworów.
      Gdybym miała napisać więcej rozdziałów, lałabym wodę jeszcze bardziej niż teraz. Poza tym czeka nas (znaczy mnie, bo nie wiem, czy ktoś dalej będzie to czytał) druga część. Wtedy dopiero wszystkie wątki miłosne wejdą na właściwy tor (a już na pewno główny - w tej części nie zamierzam przesładzać). Na razie skupiam się bardziej na zadaniu Draco i jego przemianie wewnętrznej.
      Szkoda, że wypadłaś z wprawy. O wiele łatwiej by mi było, gdyby szablon robiła któraś z Czytelniczek - w końcu najlepiej by wiedziała, o co mi chodzi. ;c Ale może jeszcze kiedyś się zdecydujesz. ;)
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Ja pamiętam i czekam, już się nawet zaczęłam zastanawiać, co tak długo nie dodajesz nic nowego ;) Gratuluję wysokiej oceny bloga, w pełni zasłużyłaś! Obecny szablon bardzo mi się podoba, ale nowy - czemu nie? Zawsze jakaś zmiana ;D
    Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz prozaiczne sprawy, do których większość ludzi nie przywiązuje wagi, a które u Ciebie stają się filarem całego opowiadania. Po prostu uwielbiam! Głównie zwróciłam tutaj uwagę na drogę Zabiniego przez Hogwart, jak opisujesz wszystkich ludzi, których Blaise mija po drodze. To było naprawdę genialne. W każdym innym opowiadaniu dowiedzielibyśmy się, że Blaise pospacerował sobie po zamku i tyle. Ale nie u Ciebie, Ty zaskakujesz spostrzegawczością i stylem ;)
    W spacer Blaise'a świetnie wplotłaś wątek jego miłości do Ginny, było to nadzwyczaj naturalne, tak, jakby po prostu sobie o tym przypomniał jak zobaczył ją z Harry'm.
    Nie wiem czy Katie zaczyna się domyślać, że Draco ma cel w dopytywaniu ją ciągle o naprawy sprzętów, przecież nie jest to dla normalnego człowieka aż tak emocjonujące, żeby mógł o tym rozmawiać przez tyle czasu ;P Może już coś jej świta, nie mam pojęcia ;D A może jest zauroczona Draco na tyle, żeby nie widzieć nic poza spotkaniem z nim ;)
    Historia jest świetna, akcja niezbyt pospieszna. Rozdział był bardzo interesujący i wciągnął mnie bezpowrotnie ;) Nie wiem, czy robisz to świadomie, czy nie, ale piszesz mistrzowsko ;)
    pozdrawiam
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również obecny szablon się podoba - wręcz go ubóstwiam. Jednak chciałabym mieć coś z innym układem oraz przede wszystkim coś, co będzie widniało tylko na moim blogu.
      Szczerze mówiąc Blaise'a miało w ogóle nie być w tym rozdziale (znaczy w planach był, ale w czasie mi się nie zmieścił), jednak napisałam fragmencik o nim na ostatnią chwilę. Dlatego cieszę się, że tak Ci się podoba.
      Chętnie bym Ci zdradziła co nieco, ale wtedy nie byłoby żadnego zaskoczenia. ;D
      Dziękuję bardzo za komentarz i wszystkie miłe słowa w nim zawarte.
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Wiem, nie odzywałam się dotychczas na Twoim blogu (trwałam w przekonaniu, że prywatne komentarze wystarczą...). Ale dręczona wyrzutami sumienia, przybywam, by wypowiedzieć się na forum publicum. No.
    Wymiana zdań o książkach - świetna. I Katie bezpardonowo przerywająca Draco. Czasami zastanawiam się, czy ta dziewczyna nie cierpi na zanik instynktu samozachowawczego. ;) Chociaż dla niej samej to dobrze - ludzie przebojowi mają w życiu w pewnym sensie łatwiej.
    Odnośnie fragmentu z Blaisem, bardzo się mi spodobało, jak przedstawiłaś jego uczucia. Z każdym rozdziałem jest coraz bardziej... ludzki, że tak powiem. Najpierw świetny przyjaciel, a teraz uczucie do Ginny. Ciekawa jestem, jak rozwiniesz ten wątek. Ale, wracając do samego początku tej części z Zabinim, przypadł mi do gustu pierwszy akapit. Ta wzmianka o "dziwnym" zachowaniu Pansy i Teodora nie pozwala zapomnieć o ich uczuciach i... no, i się to trochę zawiłe robi. Ale dobrze, dobrze, wiem, że wszystko to genialnie rozwiążesz.
    Kiedy uświadomiłam sobie, że to już połowa, zrobiło mi się straszliwie smutno. I mimo woli wyobraziłam sobie dzień, w którym publikujesz epilog drugiej części. Matko jedyna, co ja wtedy zrobię? :c
    A, i, oczywiście, gratuluję wysokiej oceny bloga. :) Jestem z Ciebie dumna, o. :D
    Pozdrawiam,
    Aranel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Araneluś, niby dlaczego dręczą Cię wyrzuty sumienia? Jesteś dla mnie za dobra, kobieto. ;)
      Owszem, instynktu samozachowawczego Katie jak na razie nie ma za knuta. ;D
      Nie myśl, że Ci powiem, jak rozwinę ten czy jakikolwiek inny wątek. Nie prowokuj. ;D
      Jak to co zrobisz? Będziesz mi przysyłać swoje kolejne rozdziały. ;P
      Dzięki za komentarz.
      Ściskam mocno.

      Usuń
  5. Jakim niby cudem już połowa, hę? Ja się nie zgadzam, liberum veto!

    Kurczę no, takie opowiadanie to można czytać na okrągło. Ma w sobie wszystko, czego trzeba- boski styl, niebanalny pomysł i nutkę tajemnicy ♥

    I chcę jeszcze więcej Teosia ♥ Bo go za mało jest. Dla mnie zawsze będzie go za mało.

    Nie spodziewałam się, że Blaise zakocha się w Ginny. Ale jednocześnie podoba mi się to, że nie przedstawiłaś tego jak zwykle bywa w typowym ff, czyli *kocham Cię, Wiewióreczko, będziemy mieć razem dzieci* *Zabini, ty tłuku, nigdy!* etc.

    Kurczę, podoba mi się strasznie. Mam nadzieję, że nie porzucisz blogowania po tej historii.

    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie marudź, em. Teoś jeszcze będzie. ;D
      Dzięki za taki miły komentarz. :)
      Blogowania nie porzucę. Już raz próbowałam, bo czasu nie miałam. No i z tej próby powstało "Czyste serce". Od pisania nie są się zrobić przerwy.
      Całuję. :)

      Usuń
  6. W końcu naszła mnie ochota, żeby poczytać jakiś fanfik. Narobiłam sobie tak wiele zaległości. Ale cóż, mój grafik też jest napięty, toteż nie mam zbyt wiele czasu, by czytać, a o pisaniu to nawet nie wspominam.
    Ale nie o sobie chciałam pisać, a o opowiadaniu. Szczerze powiedziawszy, o Draconie nie dowiadujemy się niczego nowego. Jego znajomość z Kate bardzo powoli się rozwija. Ale podoba mi się to. Natomiast moją uwagę dużo bardziej przykuwa drugi plan. Blaise, Pansy i Teodor. Relacje pomiędzy nimi są niczym z meksykańskiej telenoweli. Już się nie mogę doczekać punktu kulminacyjnego. Jestem ciekawa ich reakcji.
    Nie jestem w stanie nic więcej napisać. Ostatnio w ogóle pisanie mi nie idzie. Znacznie bardziej wolę czytać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz. :)
      Również pozdrawiam i życzę więcej czasu. ;)

      Usuń
  7. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Trafiłam na twojego bloga przypadkiem, zaczełam pierwszy lepszy z boku rozdział i strasznie mnie wciągneło. Musze przeczytać wszystko jak tylko będe miała czas, choć piszesz bardzo przejrzyście i dużo można samemu wywnioskować. Draco jest bardzo sumienny i opanowany w dążeniu do celu co bardzo mi się podoba. Uwielbiam jego postać. Co do Katie i Draco czy to będzie prawdziwa miłość? Niepowtarzalny parring, ale jakże zaskakujący. Biedna Katie napewno musiało jej zaschnąć w gardle. Ciesze się, że wspomniałaś o tych dobrych stronach wychowania przez państwo Malfoy. Blaise i Ginny bardzo lubie te dwie postaci, myśle że bardziej współgrały by ze sobą niż dotychczasowy związek Ginny i Harrego. Piszesz lekko i ciekawie twój blog jest bardzo ładny nie mam się do czego przyczepić. Mogę życzyć tylko weny i dodać do obserwowanych.
    Pozdrawiam, Nicola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, gdybym odpowiedziała Ci na zadane pytanie, czy moja pisanina miałaby dalszy sens? ;)
      Dziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa w nim zawarte, bardzo się cieszę, że "Czyste serce" zyskało nową Czytelniczkę. :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  8. Blinny <3 chyba oficjalnie wyznam Ci miłość :D nieźle komplikujesz te uczucia, sprawiasz, że zaczynam się zastanawiać i nie mogę przestać myśleć. Piszesz bardzo lekko,na Twoje teksty pochłaniam z czysta przyjemnością. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybacz, wybacz, wybacz moje opóźnienie. Nie wynikało ono ze złej woli, lecz z czynników niezależnych i nie miałam możliwości, by wcześniej cokolwiek skomentować (choć przeczytałam, przysięgam). Zaraz zacznie się moja nieskładna gadanina, bo ja już tak mam, że kiedyś się czymś zachwycę to nie jestem w stanie złożyć sensownego zdania.
    Za to u Ciebie... wszystko ma sens. Bardzo spójne, logiczne i do bólu racjonalne. Ładna składnia, bogate słownictwo, brak błędów wszelakiego rodzaju. No brawa, nic dodać, nic ująć :)
    Coraz bardziej rozwijasz Katie. Ja coś czuję, że ona jeszcze wyskoczy z czymś nieoczekiwanym *.* Draco nieźle się wkręcił. Biedaczek, musi czuć się paskudnie z tym, co jej kiedyś zrobił. Zastanawiam się, komu pierwszemu puści farbę, czy przyzna przed Bell, że to przez niego leżała w Św. Mungu, czy też wygada się przed Blaise'm i ekipą Ślizgonów, co godzinami robi w Pokoju Życzeń.
    Hm, rzeczywiście sporo tu zawirowań miłosnych xD Ale powiem Ci, że chętnie zobaczę Blinny. To dobra para. Hinny nie dzierżę, a z Zabinim idealnie się uzupełniają ^^ Proszę, idź w tamtą stronę (:
    Tak ogólnie to lekko się załamałam, kiedy usłyszałam, że za niecałe 10 rozdziałów będzie już koniec bloga. To nie fair! Pozostaje mi jedynie nadzieja, że po pożegnaniu się z tą historią napiszesz coś nowego. Masz już jakieś pomysły, zarys fabuły, cokolwiek? Proszę nie zawiedź mnie i odpowiedz twierdząco :3
    Tak czy inaczej: Dziękuje Ci za ten rozdział, był cudowny. Pozdrawiam i życzę dużooo weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko siedem rozdziałów? :(. Ale muszę się pocieszyć, że będzie jeszcze druga część. Co do tego rozdziału - genialny, jak zwykle ;). Bardzo mi się podobało, jak opisałaś uczucia Blaise'a, wyszło bardzo naturalnie i łatwo było się wczuć. Tym bardziej, że czuję coś podobnego. Tylko szkoda, że połowa bohaterów cierpi z miłości ;(. Smutno się na serduchu robi, jak się o tym pomyśli.
    Widzę, że relacja między Draco a Katie się rozwija ;). Super, ciekawa jestem, co będzie dalej.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, postanowiłam nareszcie dokończyć komentowanie wszystkich rozdziałów, ponieważ tak lubię Twoje opowiadanie, że po prostu miałabym wyrzuty sumienia, gdybym nie nadrobiła wszystkiego. :)
    Po pierwsze - jest to chyba pierwsze opowiadanie, które czytam z takim zaciekawieniem! A warto wspomnieć, że zazwyczaj czytam Dramione.
    A teraz co do fabuły rozdziału! Nie rozumiem, czemu byłaś z niego niezadowolona. Moim zdaniem jest świetny.
    Boję się trochę reakcji Katie, kiedy wszystko wyjdzie na jaw, zwłaszcza fakt, że to Draco podarował jej ten naszyjnik. Cieszę się za to, że pojawił się wątek Blaise'a, który darzy Ginny jakimś głębszym uczuciem, ponieważ bardzo lubię tą parę. Ciekawi mnie tylko, czy rozwiniesz ten wątek. ;)
    Pozdrawiam i czytam resztę!
    Cave Inimicum

    OdpowiedzUsuń