sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział VIII

Dla tego, który jest moją największą inspiracją.
Bo po prostu jest.

Dobrze jest walczyć do końca i nie poddawać się, ale równie wielką zaletą jest wiedzieć, kiedy należy przestać próbować i godnie pogodzić się z porażką. Draco tę zaletę nabył ― wprawdzie stosunkowo późno skoro dopiero pod koniec szóstego roku, ale jednak.
Przez pół wtorku dzielnie męczył się z Szafką Zniknięć ― od zakończenia zajęć aż do późnej nocy. Na początku jego trud wcale nie szedł na marne, wręcz przeciwnie ― powodziło mu się i z pięciu pestek dyni (ulubionego przysmaku Draco) znalezionych w kieszeni szaty, które wysłał na próbę do Borgina i Burke'a wieczorem, wróciły w całości trzy, a tylko dwie były prawie że obrócone w pył. Wyniki testu nie były najlepsze, ale i nie zmartwiły go. Trzy piąte to w końcu więcej niż połowa. Pod koniec dnia, a właściwiew nocy, kiedy od godziny każdy uczeń powinien być w swoim dormitorium i smacznie spać, zaczęło się wszystko psuć. Albo raczej przestało iść do przodu. Ślizgon nie miał więcej pomysłów na niesforny mebel. Wykorzystał wszystkie rady, które dała mu Katie, i zapas jego szczęścia najwidoczniej się skończył. Odpuścił. Wiedział, że nic nie wskóra bez pomocy dziewczyny i że w pewien sposób uzależnił od niej powodzenie swojej misji. Zamierzał poczekać na kolejne spotkanie.
Nie umówił się z Katie następnego dnia, postanowił zrobić sobie chociaż jednodniową przerwę od Szafki Zniknięć, Pokoju Życzeń i całej reszty z nimi związanej. Po raz pierwszy od początku szóstego roku jego dzień wyglądał tak jak każdego innego ucznia Hogwartu od początku do końca. Nie wstał o piątej, tak jak to ostatnio czynił, aby mieć więcej czasu na studiowanie ksiąg niemałych gabarytów, które wydawały mu się przydatne, ale obudził się kilka minut przed siódmą. O siódmej trzydzieści jadł już leniwie śniadanie (choć zazwyczaj się na nim nie zjawiał), rozmawiając z Milicentą i Blaise'em. Następnie były lekcje (zdobył nawet trzy razy po dziesięć punktów dla swojego domu, co nie zdarzało mu się ostatnio zbyt często, a już na pewno nie w takiej ilości) i przerwy, których nie przeznaczał na buszowanie po bibliotece ani przesiadywanie w Pokoju Życzeń, ale spędzał je z przyjaciółmi. Po obiedzie dopadli go Gregory i Vincent, z którymi od pewnego czasu nie był tak blisko jak w poprzednich latach. Przypomnieli oni jednak Draco swoją obecnością stare, dobre czasy, kiedy razem włóczyli się po korytarzach zamku, nabijali się z innych i dokuczali komu popadnie, a już z największym upodobaniem dręczyli Gryfonów. Najwidoczniej Crabbe i Goyle zatęsknili za swoim przywódcą i właśnie tymi dobrymi czasami, bo razem z blondynem pokusili się o postraszenie pierwszorocznego Krukona, który napatoczył im się pod nogi, kiedy wracali do lochów ― nie było wątpliwości, że wracał ze szlabanu u Snape'a, gdyż cały był blady i wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać niczym wystraszony pięciolatek. Akurat w tym momencie szedł po korytarzu Teodor, jednak odmówił towarzyszenia kolegom ― nie przepadał za tego typu rozrywkami tak jak kiedyś, czuł, że to dziecinne zachowanie i powinni już z tego wyrosnąć. Podczas krótkiej wymiany zdań między chłopakami Krukonowi udało się uciec. Resztę dnia Draco również spędził z przyjaciółmi. Dawno nie czuł się tak świetnie. Od długiego czasu nie był również tak zrelaksowany i wesoły przez cały dzień.
Następny poranek nie przyniósł mu już radości ― musiał powrócić do dawnego porządku, tak jak sobie obiecał. Na jego nieszczęście poprzedniego wieczoru zagadał się z kumplami i poszedł spać stosunkowo późno, co przypłacił rano zmęczeniem i workami pod oczami (o wiele większymi niż zazwyczaj). Na pierwszej lekcji stracił dziesięć punktów, ponieważ nie napisał zadanej wcześniej pracy, o której całkowicie zapomniał. Nie miał pojęcia, jak to się stało, że wszyscy inni zdążyli ją zrobić, chociaż spędzili nauce tyle samo czasu co on, czyli prawie w ogóle. Na zaklęciach i urokach przypadkowe machnięcie różdżki zmieniło jego i tak zwykle niechlujną fryzurę w masę sterczących na wszystkie strony kołtunów, które rozczesywał przez pół następnej przerwy. Gryfoni mieli z niego niezły ubaw. Tylko jedno nie pozwalało mu krzyczeć na całe gardło z wściekłości ― Katie, którą udało mu się złapać przed przedostatnią lekcją, zgodziła się na spotkanie w Pokoju Życzeń, o tej samej porze co ostatnio.
Wreszcie nadeszła pora obiadu, po którym Draco nie miał już żadnych zajęć. Do Wielkiej Sali zmierzał z ogromną ulgą ― koniec lekcji równał się końcu publicznych upokorzeń tego dnia. Z konsternacją zauważył, że za każdym razem, gdy jakaś sytuacja była dla niego niewygodna czy żenująca, po prostu uciekał niczym najgorszy tchórz ― od Katie i reszty Gryfonów, od ciekawskich przyjaciół, od Czarnego Pana i powierzonych mu przez niego zadań oraz wszystkiego innego. Nigdy wcześniej tego u siebie nie dostrzegł, unikanie wydawało mu się typowo ślizgońskim sprytem, nie tchórzostwem. Blaise ani Teodor by nie uciekali, oni by stawili wszystkiemu czoła, zauważył zły na samego siebie.
Przy stole Slytherinu siedziało mnóstwo osób. Zwyczajowe miejsce Draco było zajęte przez o rok młodszą Astorię Greengrass przeżuwającą w samotności sałatkę owocową. Chłopak, nie zważając na to, że była to siostra jednej z jego dobrych koleżanek, niemal niegrzecznie kazał jej się przesiąść gdzie indziej. Ta posłuchała go bez gadania (innym często zdarzało się wykonywać jego polecenia, co dla blondyna było bardzo wygodne), przesuwając się za Pansy siedzącą obok. Draco usiadł obok panny Parkinson, głody i zadowolony z siebie. Sięgnął niecierpliwie po talerz, na który zaczął wkładać co popadnie ― ostatecznie szczęśliwym trafem znalazły się na nim tłuczone ziemniaki, surówka z pestkami dyni i kawałek mięsa, czyli ulubione połączenie blondyna. Sok dyniowy zaraz został nalany do wysokiej szklanki i chłopak mógł przystąpić do konsumpcji.
Nie nacieszył się długo smakowaniem potraw w ciszy, gdyż chwilę później zagadnęła go Pansy.
― Draco, możemy porozmawiać? ― Z jej głosu emanowała dziwna, niespotykana u niej niepewność. Oczy spuściła na dół.
― Teraz? ― upewnił się Draco, przełykając surówkę. Zakrztusił się dyniową pestką i dziewczyna musiała poklepać go czterokrotnie po plecach, zanim przestał kaszleć. Ze zdziwieniem zauważyła, dotykając jego pleców, że wyczuła przez szatę kręgosłup. Draco przez ostatnich kilka miesięcy ograniczał swoje posiłki do całkowitego minimum. Nic dziwnego więc, że, dawniej o odpowiedniej wadze i umięśniony dzięki częstemu trenowaniu ukochanego quidditcha, który w tym roku zaniedbał, zamienił się w chudzielca z bledszą niż zwykle cerą i podkrążonymi oczami.
― Wszystko w porządku? ― zapytała, a Draco skinął głową na znak potwierdzenia. ― No właściwie... Może nie teraz. Co robisz po obiedzie?
Blondyn wzruszył ramionami.
― Nic, na dzisiaj już skończyłem.
― No to na błoniach za dziesięć minut. Muszę jeszcze wpaść do dormitorium.
Cmoknęła Draco w kościsty policzek i ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, zarzucając torbę szkolną na ramię. Ślizgon śledził ją wzrokiem aż do momentu, w którym zniknęła za imponującymi swymi rozmiarami, drewnianymi drzwiami. Powrócił do konsumowania prawie zimnych ziemniaków, jednak nie mógł ich przełknąć. Czuł na sobie czyjeś przytłaczające spojrzenie. Podniósł głowę i rozejrzał się po stole Slytherinu, ale wszyscy byli raczej zainteresowani sobą i swoimi talerzami. Popatrzył więc dalej. Jego wzrok po długiej wędrówce natrafił w końcu na tę osobę. To Katie świdrowała go nieodgadnionym spojrzeniem. Wyglądała na złą i rozdrażnioną, choć chłopak nie miał pojęcia, z jakiego powodu. Patrzył jej prosto w oczy, dopóki nie skapitulowała i nie spojrzała w dół. Wstała i wyszła z Wielkiej Sali, nie oglądając się w stronę Draco.
Chłopak nie miał pojęcia, co było powodem jej zdenerwowania, ale czuł, że miało to z nim związek. Czy zrobił coś nie tak?
Po raz pierwszy przyszło mu na myśl pytanie, którego nigdy wcześniej sobie nie zadał: Dlaczego Katie Bell się z nim spotykała?
Obiad przestał mu nagle smakować. Chłopak nie lubił, gdy nie przychodziła od razu odpowiedź. Odsunął od siebie talerz i poszedł do dormitorium odłożyć książki.

*
Tego dnia na błoniach było chłodniej niż ostatnio, co Draco przyjął z niemałym zadowoleniem ― nie przepadał za upałami. Nie był przyzwyczajony do ciepła, w końcu Wielka Brytania nie słynęła z najwyższych temperatur powietrza, dlatego też ostatnie anomalie pogodowe przyjął z wielką niechęcią, a nawet oburzeniem.
Pansy czekała na niego nieopodal drzwi wejściowych, więc nie miał problemu z odnalezieniem jej. Jego przyjaciółka miała niecodzienny wyraz twarzy ― wyglądała na nieco zdesperowaną i przygnębioną jednocześnie.
Ruszyli przed siebie w ciszy, kierując się w stronę względnie odległego jeziora. Draco wiedział, że dziewczyna szukała odpowiednich słów, więc nie przerywał milczenia, choć był niesamowicie ciekawy, o co chodziło.
― Słyszałeś o ostatnich atakach dementorów? Prorok Codzienny znów się o tym rozpisuje. Jest coraz gorzej ― zaczęła niepewnie.
― Owszem, słyszałem. Spotkaliśmy się tu, żeby rozmawiać o dementorach? ― Chłopak wyraźnie w to wątpił.
Znów zapadło milczenie. Minęła minuta, dwie.
― Draco... Byłeś kiedyś zakochany? ― odezwała się wreszcie nieśmiało Pansy, spoglądając na blondyna spod rzęs.
Uśmiechnął się, słysząc pytanie. Zauważył jednak, że dziewczyna pyta całkiem poważnie, więc zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, aby przypadkowo nie powiedzieć nieprawdy.
― Nie wiem, raczej nie zauważyłem niczego takiego.
Pansy gorzko się zaśmiała.
― Uwierz mi, zauważyłbyś.
― No dobra. Ale do czego pijesz? Chyba chciałaś porozmawiać o czymś ważnym.
Dziewczyna wygięła przed sobą splecione palce i westchnęła donośnie.
― No, chciałam.
Draco nie skomentował jej wypowiedzi. Wciąż cierpliwie czekał, aż sama zechce mu powiedzieć, co ją trapi. Nie miał zamiaru niczego z niej wyciągać na siłę. Być może właśnie dlatego przyjaciele lubili mu się zwierzać ― potrafił wysłuchać i nie naciskał.
― Zakochałam się ― wyrzuciła w końcu z siebie na jednym wdechu. Szła ze spuszczoną głową, jakby chciała dokładnie zapamiętać każdy szczegół swojego obuwia.
Draco na znak, że usłyszał, wydał z siebie ciche „mhm”.
― Bo ty nie rozumiesz, Draco. Ja się zakochałam w kimś, w kim nie powinnam.
Ślizgon zaczynał się niecierpliwić. Chciał wreszcie dowiedzieć się, o co, a raczej o kogo, chodziło.
― No to w kim się zakochałaś? ― zapytał z lekkim rozdrażnieniem w głosie.
Pansy zgarbiła się. Widząc to, Draco sformułował kolejne zdanie zupełnie innym, przyjaznym i miłym tonem głosu:
― Powiedz, w kim się zakochałaś ― poprosił łagodnie.
― Ja wiem, że nie powinnam i że pewnie nikt się nie spodziewał, ale... Bo to... W Blaisie.
Zapadła cisza przerywana jedynie pogwizdywaniem wiatru. Pansy spojrzała z wyczekiwaniem na Draco, jednak on wzruszył tylko ponownie ramionami.
― No to powiedz mu. W czym problem?
― Nie chcę zepsuć naszej przyjaźni. Od tak dawna się kumplujemy!
― Na gacie Merlina, Pansy! No to się w końcu zdecyduj. Chyba nie ma to dla ciebie znaczenia, skoro go kochasz?
― Ale Blaise ma na oku kogoś innego, nie rozumiesz?
― No to ja już nie wiem, jak mam pomóc. Też znajdź sobie kogoś innego.
― Draco! ― dziewczyna przytupnęła niczym mała dziewczynka, która nie dostała tego, czego chciała.
― Nie, Pansy, posłuchaj. Interesuje się tobą wielu chłopców. Jednego nawet znamy bardzo dobrze. Dlaczego nie zwrócisz uwagi na Teodora? ― zadał rzeczowe pytanie.
― Teodora? ― zdziwienie dziewczyny było tak autentyczne, jak tylko być mogło. Nigdy w życiu nie podejrzewałaby tego spokojnego, niepozornego, cichego chłopaka o to, że darzył ją jakimś głębszym uczuciem. Było to dla niej niepojęte.
― Tak, Teodora ― potwierdził. ― Chłopak świetnie ukrywa uczucia, nie? Nawet ja ledwo co się domyśliłem ― powiedział jakby z podziwem. Spojrzał na zegarek. ― Muszę już iść. Przemyśl to, co ci powiedziałem.
Odszedł w stronę Hogwartu, przytulając Pansy na pożegnanie. Zostawił ją samą z tysiącem pytań w głowie oraz zamieszaniem w sferze uczuciowej.

*
― Spóźniony! ― usłyszał Draco, wchodząc do Pokoju Życzeń. Katie była wyraźnie zła.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Według jego zegarka przyszedł jedynie dwie minuty później niż powinien. O co tej dziewczynie znów chodziło?
― Nie patrz tak. Jak już się umawiasz, to przynajmniej staw się na czas ― warknęła.
Widział ją taką po raz pierwszy w życiu, a w ciągu ostatniego miesiąca spotykał ją przecież aż za często. Ponownie zapytał sam siebie, co jej takiego zrobił, ale odpowiedź nie nadeszła.
― O co ci chodzi? Najpierw Pansy, teraz ty... ― pacnął się otwartą dłonią w czoło. Począł się zastanawiać, dlaczego on jeszcze zadaje się z jakimikolwiek dziewczynami ― przecież one nigdy nie wiedzą, czego chcą!
― Pansy, Pansy... ― wyszeptała Katie tak, żeby chłopak nie mógł jej usłyszeć.
― No dobra, a teraz na serio. Co ci zrobiłem?
― Nic. Po prostu mogłeś się nie umawiać ze mną, skoro nie potrafisz przyjść na czas.
― No to po co w ogóle zgodziłaś się na to spotkanie?! ― Draco nie wytrzymał i krzyknął. Jego głos rozniósł się po Pokoju Życzeń i zaginął wśród stert przeróżnych przedmiotów.
Katie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zaskoczył ją pytaniem kompletnie. Odwróciła się do niego plecami, zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. W końcu wzruszyła jedynie ramionami. Czuła, że ją poniosło.
― Przepraszam. Mogłam się tak nie unosić ― burknęła, ale widać było, że faktycznie jest jej przykro. Wybuchowość nie leżała w jej naturze, nie zdarzało jej się zbyt często krzyczeć na kogoś w ten sposób i wszczynać kłótni. Sama nie wiedziała, co się z nią stało w tym momencie.
Draco kiwnął głową na znak, że usłyszał i przeprosiny przyjął.
― Oj, Gryfiaku, Gryfiaku... ― zaśmiał się. Gdzieś w tym śmiechu czaiła się nutka drwiny, ale poza tym jego rozbawienie nie miało nic wspólnego ze złośliwością.
― Dobra, już ― odpowiedziała Katie nadąsanym głosem, ale zaraz się uśmiechnęła delikatnie. Uśmiech ten rozjaśnił jej twarz i uczynił ją jeszcze piękniejszą, co spostrzegł z konsternacją Draco. Nigdy wcześniej tego nie zauważył, nie zwraca ł uwagi na tę dziewczynę jako na człowieka czy kobietę, bardziej interesowało go to, co mu mówiła na temat magicznych przedmiotów i sposobów na ich naprawę.
― Możemy zacząć? ― Katie chciała odwrócić jego uwagę od zaistniałego przed momentem incydentu.
Draco rozłożył ręce, co miało znaczyć, że pozwalał podjąć decyzję dziewczynie. Przetransmutował dwie zakurzone książki ze sterty przed nim w wielkie, wygodne poduszki, które zaraz znalazły się na podłodze, aby posłużyć jako siedzenie.
Wszystko zaczęło się tak jak zwykle. Katie zaczęła tłumaczyć z pasją, nie pomijała żadnych istotnych czy też mniej ważnych dla Ślizgona szczegółów. Była drobiazgowa, więc nie musieli się martwić, że coś pominie. Draco zadawał wiele pytań ― takich, na które odpowiedzi miały mu się potem przydać, ale też takich, które miały zbić dziewczynę z tropu, gdyby zaczęła się czegoś domyślać (co było zbędne, bo nie należała ona do ludzi podejrzliwych). Skończyło się tak jak ostatnio, choć wcale tego nie planowali ― rozmawiali o sobie, swoich zainteresowaniach i planach na przyszłość. Ich rozmowa była szczera i luźna, czuli się w swoim towarzystwie prawie jak starzy znajomi.
Oboje zauważyli tego dnia, że spotkania te mają zupełnie inny cel dla nich niż na początku. Dla Draco było to wcześniej jedynie źródło dodatkowych informacji, dla Katie natomiast ― okazja, aby podzielić się z kimś swoimi zainteresowaniami, opowiedzieć o swojej pasji. Teraz widzieli w tym coś innego ― Ślizgon nie tylko zdobywał niezbędne wiadomości, ale też relaksował się, rozmawiał z kimś, kto nic nie wiedział o jego problemach, nie wypytywał; Gryfonka  szukała w chłopaku kogoś, kto ją zrozumie zarówno pod względem odbiegających od codzienności zainteresowań jak i innych problemów, doszukiwała się w nim bratniej duszy.
― Draco, wiesz? Boję się ― zaczęła Katie w pewnym momencie, kiedy na chwilę zamilkli, kończąc tym samym temat zaklęć. ― Co teraz będzie? ― Zmarszczyła brwi. ― Sam Wiesz Kto powraca. Jak będzie wyglądała przyszłość?
Ślizgon pokręcił głową. Często zastanawiał się nad tym samym jednak z innej perspektywy ― jak to będzie w szeregach Śmierciożerców. Teraz jednak postarał się postawić na miejscu Katie. Ci, którzy nie byli bezpośrednio zamieszani w sprawę tak jak ludzie Czarnego Pana lub Zakon Feniksa, o którym chłopak słyszał nieraz od ojca, mogli mieć w pewnym sensie gorzej. W końcu nie wiedzieli do końca, co tak naprawdę się działo, nie mieli skąd pobierać takich informacji, żyli w wiecznej nieświadomości.
― Nie wierzysz w cudowną moc Wybrańca? ― Draco spróbował zbyć jej obawy żartem.
Katie  jego poczucie humoru wydało się nie na miejscu ― nie przepadała za „czarnymi” żartami, a już zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta.
― Wierzę, że Harry jest jedną z osób, które w największym stopniu przyczynią się do walki z Sam Wiesz Kim. Ale wiadomo, że sam sobie nie da rady. Myślę, że tu nie chodzi o to, co potrafi Harry, ale o to, w jaki sposób mu pomożemy i czy zaufamy mu, czegokolwiek by nie postanowił.
Draco westchnął. Najwyraźniej miał do czynienia z kolejnym zwolennikiem Pottera. Katie zauważyła jego rozdrażnienie.
― A ty? Nie wierzysz w Harry'ego?
― Potter to tylko dzieciak, taki sam jak my wszyscy. Jeśli ktokolwiek miałby pokonać Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, to na pewno nie szesnastolatek, który ledwo radzi sobie z różdżką.
― Ach! Widzę, że rozmawiam z pesymistą i w dodatku marudą.
Zaśmiała się. To był koniec rozmowy o Czarnym Panu, przeszli do o wiele lżejszych tematów. Jednak ta wymiana zdań w pewien sposób ich jeszcze bardziej do siebie zbliżyła ― czy wspólne obawy nie mają mocy łączącej ludzi?

*
Blondwłosa kobieta szła długim korytarzem, a jej kroki odbijały się echem od kamiennych ścian. Krok miała pewny, plecy dumnie wyprostowane. Pokręciła z roztargnieniem i rozdrażnieniem uniesioną wysoko głową. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Była zszokowana.
A więc Czarny Pan zrobił to celowo ― nie wyznaczył Draco zadania dlatego, aby mógł odkupić winy ojca. Zrobił to, ponieważ był żądny krwi Malfoy'ów, chciał się odegrać za porażkę Lucjusza w Ministerstwie Magii. Doskonale wiedział, że chłopakowi się nie powiedzie, nawet nie zakładał takiego scenariusza. Był pewien, że Hogwart nigdy nie będzie gościł Śmierciożerców, a przynajmniej nie teraz. I prawdopodobnie miał już zaplanowaną karę dla Draco ― karę, po której z pewnością miał się nie pozbierać.
Nie wiedziała, czy najgorsze jest dla niej to, czego się dowiedziała, czy to, od kogo o tym usłyszała, a raczej czyją rozmowę podsłuchała. Nie miała pojęcia, jak Bella mogła ją oszukiwać. Była poinformowana o wszystkim nie wiadomo od jak dawna i bez skrupułów rozpowiadała o tym innym Śmierciożercom. Czy tylko mi nikt niczego nie powiedział?, zapytała kobieta samą siebie. Nie rozumiała, jak śmieli w jej własnym domu obmawiać ją i jej rodzinę. Malfoy Manor zostało tymczasową siedzibą samego Czarnego Pana i należał jej się szacunek chociażby właśnie z powodu, że udzieliła jemu i mnóstwu jego sprzymierzeńców gościny, nawet jeśli trochę wbrew własnej woli. Czy nie wstyd było im wszystkim ukrywać straszną prawdę? Czy nie mieli za grosz honoru?
― Cyziu! Poczekaj na mnie ― usłyszała za sobą piskliwy głos siostry, który roznosił się echem. Jak ona mogła odzywać się jeszcze do niej? Jakim cudem nie okazała dawno skruchy?
― Skąd wracasz? ― zapytała Bellatriks wesoło, jakby wcale przed chwilą nie opowiadała z radością o planach Czarnego Pana nieprzychylnych jej własnemu siostrzeńcowi.
Co z tego, że nie wiedziała nic o tym, że została podsłuchana? I tak powinna, zdaniem blondynki, zachowywać się inaczej.
― Byłam na spacerze ― odpowiedziała wyniosłym tonem, nie odwracając się nawet w stronę Belli.
Nie mogła pozwolić na to, aby jej ukochanemu synowi się coś stało. Była w stanie się poświęcić się dla rodziny. Lucjusz na razie był w Azkabanie, Draco w Hogwarcie. Nie wiedziała co, ale coś musiała zrobić. Czarny Pan nie będzie bezkarnie wykorzystywał jej rodziny i szydził z niej za jej plecami.
Właśnie w tym momencie Narcyza Malfoy poprzysięgła sobie, że zrobi wszystko, aby Harry Potter odniósł zwycięstwo. Nawet kosztem własnego życia.

______________________________________________________________

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to zawiadamiam, że nie mam internetu i piszę do Was z mojego wrednego, ale niezastąpionego telefonu, więc za wszystkie błędy i beznadziejne formatowanie przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł najgorszy. W każdym razie bardzo powoli zbliżamy się do końca i od następnego rozdziału postaram się już zacząć rozwiązywać problemy naszych bohaterów (albo je pogłębiać, jak to się stanie w przypadku niektórych).
No to co, komentujecie? Dzisiaj będę samochwałą i zaznaczę  że komentarze mi się należą, gdyż wreszcie dotrzymałam terminu, na dodatek, łamiąc sobie palce, pisząc na telefonie. ;)
Pozdrawiam,
Ap
PS Świąt nie obchodzę, gdyż jestem ateistką, ale z pewnością są tu tacy, którzy je celebrują. Właśnie tym osobom życzę radosnych, szczęśliwych świąt i, to już wszystkim, tak mokrego dyngusa jak tylko się da.
PS2(20 IV) Mam do Was, kochani, wielką prośbę. Właśnie się dowiedziałam, że biorę udział w konkursie na blog miesiąca, który zorganizował Internetowy Spis (internetowy-spis.blogspot.com). Zaszczytem jest dla mnie samo wzięcie udziału w tym konkursie, ale jeszcze większym byłoby, gdybyście oddali na mnie głos. :)

17 komentarzy:

  1. Ja ateistką jestem PRAWIE. Babcia naciska i każe wierzyć. Niestety.
    Właśnie przeczytałam rozdział (F A N T A S T Y C Z N Y, jak zawsze), ale skomentuję później.
    Do kościoła ponad 35 minut drogi a ostatnie święcenie o piętnastej i Babcia by mnie zabiła gdybyśmy się przeze mnie spóźniły, a wtedy kto by tak super-beznadziejnie komentował jak ja - pod względem fatalności nie da się mnie pobić ;)
    Pozdrawian,
    mimoza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam nadzieję, że się nie spóźniłyście. ;D
      Wcale nie komentujesz fatalnie, ja lubię czytać Twoje komentarze. ;)
      Czekam na ten zapowiedziany komentarz.
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do LA. Szczegóły tutaj:
    http://hogwart-naszym-domem.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html

    Co do rozdziału, świetny jak zawsze ;) nie ma się co rozpisywać :D.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za nominację. Na chwilę raczej nie mam warunków, aby się bawić w podobne rzeczy, ale może kiedyś...
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Po pierwsze - napisałaś tak długi rozdział na telefonie? RESPEKT. Za to zdecydowanie należy Ci się dłuuuugi komentarz. XD

    Na samym początku - Teodor. To urocze, że chłopaka przestało bawić dręczenie młodszych i słabszych. Widać, że misja go naprawdę
    zmieniła i obciążyła, przez co stał się dojrzalszy i rozsądniejszy.

    Teraz Katie. Już jest zazdrosna o Pansy i to jeszcze jak :'D Biedna, nawet nie wie, że nie ma powodu... A tymczasem Draco nie rozumie, że jej się podoba. Ach, no i że ona podoba się mu. :') Świetnie to wszystko rozegrałaś, padam do stóp.

    Nie spodziewałam się, że Pansy opowie o wszystkim Draconowi... Ale jak widać, nawet Ślizgoni potrafią być otwarci - oczywiście poza Draconem i Teosiem. Myślałam też, że Malfoy pomyśli, iż to w nim zakochała się jego przyjaciółka XD Ale jak widać całkowicie wierzył w ich czystą przyjaźń *świetny epitet dobrałam do przyjaźni osób o czystej krwi, naprawdę świetny...* Za to Parkinson zauważyła, że Blaise'owi podoba się inna dziewczyna... Czy wie kto? Czy rzuci się z pazurami na pannę Weasley? Czy zainteresuje się Teodorem? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym odcinku "Czystego Serca"!

    A tak na poważnie to naprawdę mnie zastanawia, co będzie dalej. Noo, ale nie napiszę "Tylko szybko następny rozdział", bo piszesz na T E L E F O N I E *nadal nie wiem, jak to możliwe* i współczuję Ci bardzo.

    Bardzo podobał mi się fragment o tym, kogo szukali Katie i Draco... No, wiesz o co chodzi. Tak naprawdę naprawa magicznych przedmiotów była tylko pretekstem do dłuższej, głębszej i mocniejszej znajomości.

    Zdziwiło mnie trochę, że Katie nie kłóciła się z Draconem o Wybrańca. Wiadomo, że każdy - nawet Gryfon - może mieć o nim inne zdanie, a jednak można by pomyśleć, iż akurat Bell będzie pokładała duże nadzieje w Harrym. XD Ale jak widać w Twoim opowiadaniu nie ma rzeczy przewidywalnych.

    Ostatnia część jest dokładnie taka, jaką ją sobie wyobrażałam. Narcyza to tylko kochająca matka i żona, nawet nie Śmierciożerczyni... A ostatni akapit wywołał miłe wspomnienie "śmierci Harry'ego" i wywołał uśmiech na mojej twarzy. Brawa dla pani Malfoy!

    Mimo wszystko zrobiło mi się miło, że autorka mojego ukochanego ff jest ateistką. Tak, ja też nią jestem - wbrew rodzinie i w ogóle, ale moich przekonań nie zmienią. Świąt nie obchodzę poza ładnym ubraniem się na śniadanie do babci i podzieleniem jajkiem, a jednak Tobie chciałabym życzyć wesołych. Co prawda ludzie nie powinni mieć pretekstu świąt, żeby życzyć sobie zdrowia i powodzenia, a jednak mam głęboką nadzieję, że spędzasz ten czas w dobrej, rodzinnej atmosferze...

    Zagłosowałam, oczywiście - bo ja bym nie zagłosowała?

    Pozdrawiam Cię ciepło, miłego weekendu majowego czy czego tam jeszcze. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, Tu jesteś takim moim prywatnym słoneczkiem. Nie dość że zawsze piszesz długie komentarze, to jeszcze zawsze się uśmiecham, gdy je czytam. Naprawdę Ci za to dziękuję.
      Owszem, tego wszystkiego dowiesz się w następnym rozdziale. ;D Powiem tyle - w Pansy zajdą zmiany.
      Myślę, że następny rozdział pojawi się na czas, czyli w sobotę. Ostatnio mam dużo weny. Trochę to smutne, bo w sumie im szybciej piszę, tym szybciej zmierzam do końca. No ale...
      Ty też byś się nie kłóciła o Wybrańca, gdybyś na wejściu urządziła Draco awanturę, bo byłaś zazdrosna. xD
      Bo ostatni akapit tak bezpośrednio dopasowałam do HP7. ;)
      Dziękuję za życzenia. Ja Tobie życzę tego samego. I żebyś cały rok miała wenę i czas na pisanie. (Po raz pierwszy złożyłam komuś życzenia, w dodatku spóźnione. Wiesz, jakie to dziwne uczucie? O.o)
      Dziękuję bardzo za oddany głos. :)
      No to pozdrawiam. I żebyś zalała wszystkich dzisiaj (kochany dyngus <3). :D

      Usuń
  4. Pierwsza rzecz- pestki dyni <3 one wciągają bardziej niż paluszki.
    Mówiłam to wiele razy, ale powtórzę dla pewności. Genialne w Twoim operowaniu jest to, że wszystkie sytuacje są naturalne i niewymuszone. Z powodzeniem można by było wstawić ten tekst do Księcia Półkrwi.
    A co do zawartości rozdziału... Chcę Teodora <3
    Strasznie ciekawa jestem, co teraz zrobi Pansy. I pani Malfoy. I Draco.
    Oj, po prostu pisz, bo robisz to świetnie.
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisała Dora - tego wszystkiego dowiesz się w następnym odcinku "Czystego serca". :D A tak na serio to rozdział już się pisze i odpowiedzi na większość Twoich pytań w kolejnym rozdziale będą zawarte. I może Teoś będzie... :P
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Jestem, April! ;) Przepraszam, że Cię zawiodłam i pojawiłam się dopiero teraz, obiecuję poprawę ;P
    Przede wszystkim podziwiam, że napisałaś to na telefonie, ja bym raczej nie dała rady, zwłaszcza, że jestem przyzwyczajona do swojego komputera, który nawet ma imię, a mianowicie nazywa się Maszyna Zagłady, bo w rzeczywistości nią jest xD Jest moją największą miłością, która okazuje mi uczucie nie grzejąc się i nie zacinając haha xD to tak offtopic, sorry xD

    Powracając na właściwe tory, do treści opowiadania, jak zawsze była świetna i bardzo obrazowa. Moim zdaniem różnica jest taka, że przyjaciele Dracona, Ślizgoni, występują raczej na dalszym planie, a w poprzednich rozdziałach chociaż na chwilę wysuwałaś ich na pierwszy plan ;) To tylko taka luźna uwaga, oba sposoby kreacji w Twoim wykonaniu są na bardzo wysokim poziomie ;)
    Przeraża mnie trochę Dracon w tym rozdziale, bardzo dobitnie zaznaczyłaś to, że jest praktycznie wrakiem człowieka. I tak podziwiam go za samodyscyplinę, jego postać w pierwszych częściach kanonu nie rokowała jakoś szczególnie, sprawiał wrażenie raczej kogoś, kto nie będzie w stanie zmusić się do takiego wysiłku. Ale cóż, z drugiej strony wiedział, że tak naprawdę walczy o życie, to już działa instynkt.
    Z jednej strony wydaje mi się, że Katie jest głupia, że nie wyczuwa, że coś się kroi, z drugiej natomiast sądzę, że ona myśli, że Draco spotyka się z nią nie dlatego, żeby usłyszeć od niej coś ciekawego czy pożytecznego, lecz po prostu się z nią spotkać. Może nawet sądzi, że on zwyczajnie się w niej zakochał. My wiemy, że na pewno Draco czuje z nią jakąś więź, czy będzie to coś więcej przekonamy się później, nie mam pojęcia co planujesz, kochana ;P

    Ostatni akapit bardzo mi się podobał, uważam, że wprowadzenie w tym momencie postaci Narcyzy bardzo fajnie wpływa na fabułę, scena była bardzo plastyczna, niemal słychać było u mnie przed monitorem ten stukot obcasów, przyspieszony oddech ... boskie. Naprawdę mistrzowski opis.

    Ogólnie podziwiam opisy wyglądu Dracona, jego usposobienia. Z jednej strony spokojny, z drugiej rozdarty. Wybuch w obecności Katie tym bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że bawisz się jego psychiką i doskonale wiesz, co będzie dla niego naturalne ;P Jakbyś nim była ;D psychodeliczne, ale świetne, przyznaję. Sztuka artyzmu ;P

    Piękne, miśku ;D
    Dziękuję za wszystko, jesteś fantastyczna! ;)
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, za nic nie przepraszaj. Matura jest ważniejsza niż zwariowana April i jej blog. :D
      Ja wciąż nie wierzę, że napisałam to na telefonie. Ale mam zamiar zrobić to ponownie, więc trzeba uwierzyć. xD
      Draco jeszcze nie raz Cię przerazi. :D
      No Katie jak na razie jest głupia, nie oszukujmy się. Już napisałam mojej becie, że to takie śpiewające dziewczątko, które nie widzi w ludziach zła. Spojlerując, to się zmieni. Nawet bardzo wyraźnie. Ale potem. ;)
      Dziękuję za tyle miłych słów. I w ogóle za komentarz. Bo Twoje wypowiedzi uwielbiam czytać, jesteś jedną z niewielu, która się tak rozpisuje. Poza tym patrzysz na rozdział nieco z innej strony, snujesz domysły. Zawsze to fajnie poczytać o takim punkcie widzenia.
      Dziękuję bardzo, że tu jesteś. :)
      Ściskam,
      Ap

      Usuń
  6. Uczucie zaczyna powoli kiełkować, to dobrze. Cieszę się z rozmowy Draco i Pansy, dobrze że powiedział jej wszystko prosto z mostu.
    Czekam na dalszy rozwoj.
    Proszę o informowanie mnie na blogu (dramionovelove.blogspot.com)
    Pozdrawiam,
    M.D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za wszystkie komentarze, które zostałaś pod każdym rozdziałem oraz za to, że w ogóle przeczytałaś moje opowiadanie, chociaż nie jest to Dramione. ;)
      Postaram się Ciebie informować, choć niczego nie obiecuję (osobiście polecam opcję obserwowania :)).
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. No, wreszcie udało mi się tu dotrzeć. Przepraszam za tak długą zwłokę, ale miałam po prostu lenia, do tego męczyłam się z własnym rozdziałem i nie myślałam o niczym innym. Ale jestem, dziękuję też za komentarz u mnie. :D
    Najpierw rzuciło mi się w oczy to: Blaise'em, bo powinno być Blaisem, imię Zabiniego kończy się samogłoską, więc w narzędniku apostrof jest zbędny. Taki drobiazg, czytam dalej.
    Jak ja uwieelbiam twojego Draco! Chyba jedna z lepszych blogaskowych kreacji, TFU, jedno z lepszych odwzorowań kanonu; Malchuj (wybacz, ale w pewnym wąskim gronie tak go nazywamy i nie mogłam się powstrzymać :D) nie jest skończonym dupkiem, a taką trochę ofiarą losu, jaką był w książkach. Nie można przecież zaprzeczyć, że nie był super dupkiem macającym wszystko, co macać się da. Tak czy siak, znowu wyznaję miłość, bo chyba zrobiłam to wcześniej, pod innym rozdziałem. Czy nie?
    Bardzo podoba mi się twój styl oraz to, że umiesz nadać tekstowi nieco "męski" wyraz, bo przecież piszesz poniekąd z perspektywy samego Draco. Nie zachwycasz się nad nim, nie używasz tego idiotycznego pseudonimu "Smok" (ta, ehe, jemu do smoka to jak mi do primabaleriny), a opisujesz go jak zwyczajnego nastolatka z wielkim ciężarem na barkach. Yay!
    Buu, liczyłam na to, że Pansy wyzna Drakusiowi miłość, a on ją wyśmieje czy coś. Tak szczerze mówiąc, ta rozmowa wyszła trochę dziwacznie i nienaturalnie, bo owszem, Parkinson mogła odpuścić sobie wreszcie Malfoya i poszukać kogoś innego (nie mówię, że lepszego), ale po tych wszystkich latach latania za Draco nagle mówi mu, że buja się w Zabinim? Wyglądało to trochę tak, jakby chciała wzbudzić w nim zazdrość, ale jej nie wyszło, albo w ostatniej chwili zrezygnowała z wyznania Malfoyowi uczuć i wymieniła pierwsze imię, jakie przyszło jej do głowy. Hm. Hmm.
    "― Cyziu! Poczekaj na mnie ― usłyszała za sobą piskliwy głos siostry". PISKLIWY? Bellatriks i piskliwy głosik? No okej, rozumiem, że do Narcyzy Bella odnosiła się zdecydowanie łagodniej, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie, aby jej głos mógł być piskliwy kiedykolwiek. No, chyba że podczas ironicznego szczebiotania, jak wtedy w Departamencie Tajemnic, ale tak bezwiednie? Niee. To "wesoło" też mi jakoś nie pasi...
    Ogólnie mi się podobało. Bardzo. Brakuje mi tylko trochę rozlewu krwi, ale to chyba takie osobiste upodobanie do latających flaków. Mimo wszystko wiedz, że romanse zwykle omijam szerokim łukiem, a twoja historia naprawdę coraz bardziej mi się podoba.
    Łuhu, się rozpisałam. Btw, zagłosowałam na ciebie w tej ankiecie, innych blogów nie znam, ale zakładam, żeś najlepsza!
    Pozdrawiam!
    bodzio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, ja również nie zajrzałam na kilka blogów, gdyż byłam zajęta własnym. ;)
      Blaise'a sobie sprawdziłam przed minutką w trzech źródłach - dwóch słownikach internetowych oraz mojej ulubionej stronie, gdzie odmienione są prawie wszystkie imiona i nazwiska z sagi "Harry Potter". Wyszło na to, że moja odmiana tego imienia jest jak najbardziej poprawna. :)
      No cóż, w książce jednoznacznie nie określono, kim tak naprawdę byli dla siebie Pansy i Draco. Ja przedstawiam jedynie moje wyobrażenie i wiem doskonale, że nie każdemu może ono przypaść do gustu lub wydawać się do końca zgodne z kanonem (o co przecież w ff dosyć trudno, gdy pisze się o kanonicznych postaciach). :)
      Cóż, Bella była już tematem wielu rozmów. Nie chcę się tłumaczyć, ale Bellatriks zawsze mi się wydawała co najmniej szalona i wysoki głos mi do niej pasował. Najwyraźniej mamy odmienne wyobrażenia tej postaci. A "wesoło" chyba faktycznie źle zabrzmiało. Chciałam raczej podkreślić to, że zachowywała się, jakby tak naprawdę nic nie zrobiła. Zabieg ten najwyraźniej mi nie wyszedł, poprawię to, gdy tylko będę miała chwilę czasu.
      Rozlew krwi będzie w drugiej części. Jeśli zostaniesz ze mną do tego czasu, może będziesz usatysfakcjonowana. ;)
      Dziękuję bardzo za oddany głos oraz długi, wyczerpujący komentarz z wieloma miłymi słowami pod moim adresem.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Cześć, zaczęłam czytać twoje opowiadanie jakaś godzinę temu. Muszę ci powiedzieć że jest naprawdę świetne. Masz bardzo fajny sposób pisania. Wydaje mi się że bardzo łatwo przychodzi ci opisywane uczuć Draco. Megamegamega! Naprawdę pełen szacunek dla ciebie .:D ohhh mam sięgają uczyć do matury a tu takie cuda znajduje! No jak żyć? Pozdrawiam i życzę dużo weny i do następnego rozdziału ;)

    Agatka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, ze mogę powitać nową czytelniczkę "Czystego serca". Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej. :)
      Dziękuję bardzo za komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie. ;)

      Usuń
  9. Nie rozpiszę się, bo ostatnimi czasy coraz u mnie gorzej z elokwencją. Wybacz proszę za to :<
    Eh, kit z apostrofami, przecinkami i innymi pierdołami. Bądźmy szczerzy - jak już zostaniesz pisarką będziesz mieć korektora, który poprawi cały tekst. Potencjał jest, a jak ktoś chce być upierdliwy, to przyczepi się do wszystkiego ;___; Moim skromnym zdaniem styl masz wyszlifowany i nic tego nie zepsuje :)
    Treściowo: Wow. O moja Heleno! Nie przepadam za opowiadaniami kanonicznymi, ale Twoje mi się podoba naprawdę ^^ Postać Dracusia jest rzeczywiście boska, trzyma się wizji Rowling, a jednocześnie jest taka "Twoja" Wspaniale oddajesz jego problemy, frustracje.
    Ogólnie to wybacz, ale po tym wpisie, nie mogłam skupić się na niczym innym.
    " (...) wracał ze szlabanu u Snape'a, gdyż cały był blady i wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać niczym wystraszony pięciolatek "
    To powaliło mnie na kolana i sprawiło, że już nic do mnie nie docierało.
    Ahahahahahahahahahaha. Kocham <3
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń